Oto pierwszy rozdział nowej historii.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Zapraszam.
Betowała: Vanes :*
Pairing: Gray/Natsu (Fairy Tail)
Uwaga: w tekście mogą pojawić się wulgaryzmy a niektóre
powtórzenia są całkowicie zamierzone.
Natsu nerwowym krokiem przemierzał pokój. Rozbiegany wzrok, drżące dłonie i
pot na czole były oznakami jego niespokojnego stanu ducha. Gonitwa myśli
przelatująca przez głowę nie ułatwiała mu podjęcia decyzji. Wahał się. Co, jeśli
znów dojdzie do jakiejś kompromitującej dla niego sytuacji? Ostatnimi czasy
zdarzały się one nadzwyczaj często. Ale jeśli chodzi o ścisłość, to odpowiedź
brzmiała: nie. Nie bał się. Wcale. W końcu był odważnym magiem, posiadającym
moc smoka. Ogromne zapasy energii, niezwykła wytrzymałość i spora odwaga – to
jego największe atuty i zalety jako wojownika. Potrafił rzucić się w przepaść
za przyjacielem, mógł zasłonić własną piersią towarzysza, któremu groziła
śmierć. Nie cofał się, walcząc z dużo silniejszym wrogiem. Strach, choć w
niektórych momentach odczuwalny, nie był dla niego przeszkodą, by zatrzymać
się, poddać, odpuścić. Choćby miał się czołgać, zawsze dążył do wygranej, nie
pozwalając, by zło i przemoc zapanowały nad światem.
Powtarzał sobie uparcie, że nie boi się, nic a nic. W ogóle. Tylko dlaczego
w takim razie, do jasnej cholery, od dwóch dni siedział w domu i unikał gildii?
Z bardzo prostego powodu, oczywiście. Nie był pewny, czy aby nie dostanie w
mordę od jednego z magów. Ale wcale się nie bał! No, to tylko zwykła niepewność
i tyle. Brzmiało o wiele lepiej, gdy właśnie w ten sposób to sobie przedstawiał.
Zerknął na zegar wiszący nad drzwiami. Miał jeszcze godzinę, aby dotrzeć na
stację. Z jednej strony ciągnęło go na misję, z drugiej zaś nie bardzo miał
teraz ochotę na towarzystwo, z którym był zmuszony tę misję wykonać. Cholera,
już wolałby Erzę, a nawet Maxa. Wszystkich, tylko nie jego.
– Nie boję się, nie boję… –
powtarzał jak mantrę. Przemierzał pokój wzdłuż i wszerz, nie mogąc znaleźć
sobie miejsca. Przeklinał mistrza, od którego dostał zlecenie i wytyczne, z kim
je wykona. Przeklinał na swojego cholernego pecha, który zawsze musiał objawiać
się nieproszony, i przeklinał Graya, który niczego nieświadomy uprzykrzał mu
życie. Kopnął z rozdrażnieniem stojący w kącie pokoju fotel. Nie czując ulgi a
ból w nodze, wrzasnął wściekle. Znów spojrzał na wskazówki odmierzające
nieubłaganie upływ czasu. Westchnął
cierpiętniczo, zarzucił plecak na ramię i położył dłoń na klamce. Zawahał się,
ale w końcu otworzył drzwi z cichym skrzypnięciem. Będzie dobrze, pomyślał
wychodząc.
A od czego zaczęły się te dziwne rozmyślania poddające w
wątpliwość jego odwagę? Od misji, którą odbył razem z Grayem jakieś trzy
tygodnie temu. No bo kto mógłby przypuszczać, że przeciwnik miał niesamowity
dar, choć dla Natsu lepszym określeniem było przekleństwo, za pomocą którego
umiał odczytać myśli i pragnienia innych ludzi? Nikt! Nikt o tym nie wiedział.
Sam dowiedział się, gdy było już o wiele za późno, mianowicie będąc schwytanym
w pułapkę, na którą jak ostatni idiota dał się nabrać. Dziękował wszystkim
świętym, że na misji byli tylko oni, bo chyba spaliłby się ze wstydu swoją
własną magią, gdyby wszyscy dowiedzieli się prawdy. Wystarczyło mu, że on usłyszał.
Wciąż pamiętał szok malujący się, mimo przerażenia wrogiem, na twarzy Graya, po
usłyszeniu, że Natsu jest w nim beznadziejnie zakochany. Ale chyba właśnie to
było czynnikiem powodującym, że w krótkim czasie go pokonał. Moc, wydobywająca
się z niego, była efektem nie poniżenia, jakiego doznał, zostając obdartym ze swej skrywanej tajemnicy, a właśnie wyrazu
twarzy Maga Lodu. Wściekłość, jaką czuł w tamtym momencie, nie równała się z
żadną inną mocą wyzwalaną do tej pory. Gdyby tylko w oczach chłopaka nie był
tak wyraźny wstręt do niego, może wszystko potoczyło by się inaczej. Jednak co
się stało, to się nie odstanie. Wiedział, że będzie musiał stanąć z nim twarzą
w twarz i choć wcale mu się ta wizja nie podobała, postanowił powiedzieć, że to
był tylko głupi żart. Liczył, że Gray nie będzie drążył i szybko zapomni o
całej sprawie. Troszkę się jednak przeliczył. Owszem, Fullbuster przyjął
wyjaśnienie ze stoickim spokojem, nie komentując żadnym słowem. Lecz w czasie
podróży powrotnej czuł na sobie jego spojrzenia. Nie wiedział, czy są one
dobrym, czy złym znakiem. Wiedział jednak, że jest obserwowany, a to wcale nie
poprawiało mu nastroju.
Do tej pory jakoś udawało mu się go unikać. W miarę
możliwości, podczas przebywania z innymi, starał się odwracać swoją uwagę od
niego, używając wszelkich chwytów, prowokacji i kombinacji. Owszem, Fullbuster
przez pewien czas próbował nawiązać z nim rozmowę o tym, co się zdarzyło. Natsu
zaś za każdym razem odprawiał go z kwitkiem, starając się nie pogubić w coraz
bardziej absurdalnych wymówkach, jakich używał. Zdawał sobie sprawę z tego, że
zachowuje się jak idiota, lecz wolał to, niż kompromitację podczas rozmowy.
Zresztą o czym mieli gadać? Może Gray chciał mu powiedzieć, że nie chce już się
z im dłużej zadawać? O, nie! Stanowczo nie chciał tego usłyszeć. Wolał, aby
sprawa rozeszła się po kościach i w efekcie odeszła w zapomnienie. Dlatego za
każdym razem, wyczuwając zamiary kumpla, przeprowadzał błyskawiczną ewakuację.
Jeśli już został zmuszony do przebywania z nim w jednym pomieszczeniu,
zachowywał się tak, jakby tamta misja nigdy nie miała miejsca, a on nigdy nie
okłamał go, że jest hetero. I powoli chyba wszystko zaczęło wracać do normy.
Podczas rozmów nie odczuwał, że Gray się go brzydzi bądź uważa za czubka. Nie
dostrzegał w jego oczach nic, co świadczyłoby o fałszu, a wyraz twarzy nigdy
nie przybrał już takiego jak wtedy. Był coraz spokojniejszy i powoli zaczynał
na nowo prowokować właśnie jego do bójek i wyzwisk, gdy stało się to. Najgorsza
z możliwych rzeczy w jego całym dotychczasowym życiu. Nawet ujawnienie prawdy
nie było tak dramatyczne jak to, co stało się zaledwie przedwczoraj.
Byli na treningu. Jakoś pozwolił się namówić na dłuższy sparing, w lesie,
poza miastem. Zresztą przeważnie tam chodzili, żeby natłuc sobie po mordach.
Zniszczenia, jakie powodowali w czasie walki, były tak wielkie, że gdyby
odbywały się w mieście, zagrożeni byliby wszyscy znajdujący się w promieniu
kilku mil. Gdy już stwierdzili, że nie mają siły, aby dłużej ćwiczyć, Happy,
który im towarzyszył, zaproponował, że przyniesie coś do picia i jedzenia. Gray
usiadł w cieniu drzewa, opierając się plecami o pień. Natsu, który też miał
zamiar schować się przed słońcem, ruszył w jego kierunku. Na nieszczęście
potknął się o wystający korzeń, lądując nosem w kroczu kumpla. Chcąc szybko się
pozbierać, chwycił pierwsze, co miał pod ręką, a co okazało się kolanem Graya,
i próbował się podnieść. Jednak spocone ręce nie ułatwiły mu zadania,
bezczelnie ignorując zamiar podniesienia się i ślizgnęły się efektownie,
rozjeżdżając na boki. Coraz bardziej spanikowany Natsu nie zauważył, że Gray chce go z siebie
zepchnąć i podniósł do góry głowę, natrafiając na coś miękkiego i mokrego. Po
chwili uzmysłowił sobie, że właśnie całuje swojego kumpla. To go otrzeźwiło.
Nie żeby nie chciał go całować. Bo wielokrotnie o tym myślał, ba! nawet śnił.
No ale co innego zrobić to za obopólną zgodą, a co innego tak jak teraz,
przypadkowo. No i jeszcze po steku bzdur jakich nagadał o swoim rzekomym
heteroseksualizmie. Ogarnęło go nagłe przerażenie. Jednym szybkim susem
odskoczył w tył, stając prosto i przypatrując się chłopakowi. Przyspieszony
oddech i łomotanie serca współgrały z tłukącym mu się po głowie słowem
„szlag!”. Czuł, jak wykwita mu na policzkach zdradliwy rumieniec. Zresztą nie
było w tym nic dziwnego. Kilka sekund temu jego głowa znajdowała się dokładnie
przy męskości ukrytej, na szczęście, w spodniach towarzysza, a potem miał
okazję zasmakować
jego ust. Wizje przychodzące mu do głowy wcale nie ułatwiały mu logicznego
myślenia. Stał tylko i gapił się na chłopaka, wciąż analizując to, co zaszło
przed chwilą. Potknął się, wpadł na niego, a dokładniej na pewną część ciała,
nazywaną delikatnie intymną, potem niezamierzony pocałunek. Bał się odezwać,
kombinując, jak wyplątać się z tej kompromitującej sytuacji. Szeroko otwarte ze
zdumienia oczy Graya, świdrujące go przeszywającym spojrzeniem, paliły jak
rozgrzane do czerwoności żelazo. Było źle. Bardzo źle. Albo Gray go zabije,
albo jakoś uda mu się zdezerterować.
– Natsu – przerwał w końcu
ciszę Gray, nadal bacznie go obserwując. Również oddychał szybciej niż
zazwyczaj, a lekko trzęsące się ręce zdradzały, że jest wkurzony. Przynajmniej
Natsu tak myślał. I to był właśnie moment, w którym Dragneel stwierdził, że
czas najwyższy wiać. „Jasna cholera, jestem trupem”, przemknęło mu jeszcze
tylko przez myśl, a potem, mając wszystko gdzieś, odwrócił się na pięcie i
uciekł. Biegnąc jak wariat w stronę domu, błagał w duchu o litość i sto tysięcy
innych rzeczy, które mogłyby go ocalić przed furią ze strony Graya. Otwierając
z rozmachem drzwi, znów poczuł, że traci grunt pod nogami. W ostatniej chwili
złapał równowagę, spoglądając na Happy’ego, którego prawie stratował.
– Natsu? – spytał kot ze
zdumieniem. – Co robisz?
– Nic takiego.
– Czemu jesteś już w domu? –
Widząc, że przyjaciel oddala się ignorując go, wzruszył ramionami, aktywując
magię skrzydeł i wyleciał z domu na poszukiwania Graya. W końcu obiecał, że
przyniesie jedzenie. A obietnic dotrzymywać trzeba.
Teraz, po uspokojeniu myśli i setnym powtórzeniu sobie, że nic takiego się
nie stało, szedł na stację z postanowieniem, że jeśli zajdzie potrzeba, znów
obróci wszystko w żart. Brał jeszcze pod uwagę drugie wyjście – przywalić
brunetowi w zęby, jeśli powie o dwa słowa za dużo. Co jak co, ale nie miał
ochoty na kpiny, mając mętlik w głowie. Zobaczył go, a właściwe to wyczuł już z
daleka. Klnąc na swój wyczulony węch, przyspieszył kroku, nie chcąc
wysłuchiwać, że się spóźnił. Gray stał na peronie, oparty nonszalancko plecami
o filar. Blada twarz z grzywką zasłaniającą oczy nie wyrażała żadnych emocji.
Natsu mimowolnie jęknął wewnętrznie na ten widok. Sylwetka chłopaka emanowała
seksapilem i, z trudem przełykając ślinę, Dragneel stwierdził, że chyba
wszystkie jego plany szlag trafi, bo zaraz zwieje, nie pozostawiając po sobie
nawet śladu. Odwrócił głowę, chcąc przestać myśleć o tym, co by mu zrobił,
gdyby tylko mógł i spojrzał na pociąg. Skrzywił się momentalnie, uświadamiając sobie, iż za kilka chwil będzie
zmuszony wsiąść do tej maszyny tortur. Ale nie to było najgorsze, a fakt, z kim
będzie podróżował. Stracił cały zapał, gdy dotarło do niego, jak będzie
wyglądał w oczach kumpla. Spocony, z wyrazem udręczenia na twarzy, nękany
mdłościami i całkowicie pozbawiony sił. Optymizm, którym się karmił w domu,
pękł jak bańka mydlana.
– W końcu jesteś. – Gray
spojrzał na niego spod przymkniętych powiek, odbijając się od ściany i
podchodząc w jego kierunku. – Myślałem, że stchórzysz i się nie pojawisz.
– Ty dupku! – wrzasnął
oburzony zniewagą. – Nigdy nie tchórzę!
– Czyżby? Uważam inaczej –
zakpił Gray.
– Zaraz tak ci dowalę, że
odechce ci się durnych tekstów! – Wściekły Natsu chwycił go za koszulę, ciskając
gromy z oczu.
– Ależ proszę bardzo! –
wrednie uśmiechnął się Mag Lodu. – Przyznasz jednak, że ostatnio zabrakło ci
języka w gębie. – Ściszył głos do szeptu i, nachylając się, szepnął mu do ucha:
– Kłamca.
Zszokowany Natsu puścił go, cofając się. Zaczerwienił się
gwałtownie, zastawiając się, czy na pewno usłyszał, to co zdawało mu się, że
słyszał. Stał niezdolny do reakcji przez kilka sekund. Skóra parzyła go
niemiłosiernie w miejscu, w którym czuł ciepły oddech przyjaciela. Już miał
zamiar coś powiedzieć, zaprzeczyć, ale Gray
odwrócił się i wszedł do pociągu. Zwieszając smętnie głowę, ruszył za nim.
Postanowił, że w rozmowie z brunetem będzie musiał użyć innej opcji.
Rozglądał się w poszukiwaniu miejsca, gdy poczuł, że ktoś
chwyta go za rękaw, ciągnąc. Upadł z impetem na siedzenie i już miał zamiar
szykować się do zadania ciosu, gdy usłyszał głos Graya.
– Czyżbyś się odrobinkę
zamyślił?
– Zjeżdżaj! – warknął w
odpowiedzi.
I on tego dupka ma
przeprosić? Za jakie, kurwa, grzechy? Ale wiedział, że musi to zrobić. To było
rozwiązanie dające minimum szans na to, że jakoś się dogadają. Choć szczerze w
to wątpił.
– Dobra, Gray. – Wziął
głęboki oddech na uspokojenie rozszalałych w ciągu kilku sekund nerwów. –
Przepraszam, za to, co wydarzyło się niedawno. Zapomnijmy o tym, co?
– Słucham? – Gray nie
zamierzał ułatwiać mu życia. – O czym mamy zapomnieć? – Świdrujące spojrzenie
otaksowało sylwetkę Smoczego Zabójcy.
– No… O tym…
– O tym, że jesteś gejem?
– C-co? – Natsu prawie
zadławił się śliną, słysząc lekki ton towarzysza. – Przecież mówiłem już, że
nie…
– Znów chcesz kłamać? –
Spojrzenie Graya stało się twarde. – Jeśli tak, to lepiej się zamknij. Nie mam
ochoty być robionym przez ciebie w balona. Pogadamy, jak zaczniesz mówić
prawdę. Na razie mam tego dość. – Odwrócił się w stronę okna, nie dając Natsu
szansy na dokończenie dyskusji.
Dragneel, zdezorientowany zachowaniem kamrata, wgapiał
się bezmyślnie w okno. Starał się za wszelką cenę nie analizować tego, co
usłyszał. Ruszający pociąg uwolnił go od dręczących pytań, powodując mdłości,
za które akurat w tej chwili Natsu był wdzięczny. Nie musząc dłużej się
zastanawiać nad swoim pechem, odpłynął, pozwalając, by nudności i zawroty głowy
przejęły kontrolę nad jego ciałem. Przynajmniej miał wolny umysł. Jednak coś
było nie tak. Zwykle po kilku sekundach, żeby nie powiedzieć natychmiast,
mdłości nadchodziły ogromną falą a teraz czuł tylko to dziwne drażniące uczucie
koło żołądka. Nie kręciło mu się w głowie, wzrok nadal był wyostrzony, a nie,
jak zazwyczaj, rozmyty. Zmarszczył brwi w zamyśleniu. Czyżby się uodpornił?
Może w końcu przyzwyczaił się do środków transportu? Dziwne, zaskakujące
uczucie spłynęło mu przez kark, aż po plecy. Zimno. Czuł chłód. Oczy rozszerzyły
mu się w zdumieniu, a ręce mimowolnie jeszcze mocniej zacisnęły się na
podłokietnikach. Dłoń. Dla ścisłości – dłoń Graya. Chłodna. Na jego szyi.
Zerknął na niego z ukosa. Chłopak siedział, jak gdyby nigdy nic, rozparty na
siedzeniu. Twarz zwróconą miał na przejście między siedzeniami. Wyglądał
normalnie. Tylko ta ręka, która spoczywała na karku Natsu przeczyła tej
normalności. Smoczy Zabójca przez chwilę zastanawiał się co, do jasnej cholery,
się tu dzieje, lecz gdy pociąg zaczął nabierać szybkości, odpuścił sobie. Czuł
się niezaprzeczalnie lepiej, gdy Gray używał na
nim swojej magii. Rozkoszując się nie tylko dotykiem, ale również perspektywą
spokojniejszej podróży, uśmiechnął się delikatnie pod nosem. Wprawdzie nie miał
pojęcia, jak się do tego odnosić, no ale
co tam. Myślenie nie należało do jego mocnych stron, a na poświęcenie odrobiny
uwagi temu dziwnemu zachowaniu towarzysza będzie miał jeszcze masę czasu. Teraz
wolał w duchu cieszyć się z tej odrobiny ulgi i spokojniejszej niż zwykle
podróży do celu.
Dobra, powiem tak.... cholernie podobał mi się ten rozdział! :D Musisz napisać dalszą cześć *-* Styl, fabuła.... aww, nie mogę się wprost doczekać. Wciągnęło mnie xD
OdpowiedzUsuńWeny życzę~
Dzięki :D Kontyunacja na pewno będzie choć nie wim kiedy hihi :D
UsuńPozdrawiam
Boru... Umarłam przez ten wpis. Jak mogłaś coś takiego wymyślić? Czytając o tych przypałowych sytuacjach Natsu, sama czerwieniłam się z zażenowania. Matko, musiałam przerwać czytanie na dobrą minutę, tak mocno odczuwałam jego wstyd. Jeeez... takie wpadki, nic tylko wykopać sobie dołek.
OdpowiedzUsuńNie mój paring, ale pisz bo mnie zaciekawiłaś co dalej. Zwłaszcza tym odruchem serca Graya. Niby tutaj się złości,a jednocześnie pomaga kumplowi. Tayla, do roboty! <3
Dita no!!!! Co do roboty? Przecież robię, no!!! Matko może tak ciut oddechu mi dasz? Proszę?? Bo zacznę krzyczeć, że mnie napastujesz haha :D:D
UsuńMoże sama coś skrobniesz?? Ja też czekam na Twoje teksty :)
A do boju to ja ruszę, spoko. Tylko cierpliwości więcej a wszystko będzie :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKurde, jak nie przepadam za Yaoi tak to jest super!!! I muszę Ci zdradzić, że sama napisałam jedno jakiś miesiąc temu na prośbę kumpla :). Z tym, że jeszcze nigdzie go nie opublikowałam. Pozdrawiam cieplutko :). I liczę na więcej NatsuXGray :D
OdpowiedzUsuń