19.02.2014

(Nie)kulturalny podryw

Proszę, oto drugi tekst walentynkowy. Miłego czytania! :D


Tytuł: (Nie)kulturalny podryw
Długość: Minaturka
Pairing: Sasuke/Naruto
Beta: Siruwia
Ostrzeżenia: Przekleństwo
Uwagi: Chyba brak



Białe płatki śniegu wirowały na wietrze, delikatnie opadając, a mroźne powietrze szczypało w policzki. Dźwięczny śmiech rozlegał się raz po raz, gdy jakiś żartowniś trafił w kogoś śnieżką lub wsypał trochę śniegu, nic nie spodziewającym się osobom, za kołnierz. Dzieciaki biegały jak szalone, zjeżdżały na sankach, lepiły bałwana lub próbowały swoich sił na ślizgawce. Rodzice co chwilę upominali je, żeby przestały szaleć lecz po chwili i tak każdy robił to, co chciał.
Sasuke patrzył na to wszystko z pobłażaniem, równocześnie naciągając mocniej czapkę na uszy. Nie cierpiał zimy, śniegu, mrozu i wszystkich rzeczy, mających z tym cokolwiek wspólnego. Marzył, żeby jak najszybciej dotrzeć do domu i zakopać się pod kocem z kubkiem gorącej kawy. I dobrą książką, na dokładkę. Starał się iść szybko, co utrudniały mu nieodśnieżone chodniki i tłum ludzi, śpieszących się w tylko sobie znanym kierunku. Jednak krótkie spojrzenie na wystawę mijanego właśnie sklepu, uświadomiło mu skąd ten pośpiech. Czerwone serca z papieru, czekoladki w kształcie serc, w czerwonych opakowaniach oczywiście oraz mnóstwo – a jakżeby inaczej – czerwonych róż świadczyło dobitnie, że dziś są Walentynki. Do tego brokat, świecidełka i pełno innych miłosnych gadżetów. Istny szał, który Uchiha określał jednym słowem – wariactwo. Warknął wewnętrznie, bo akurat to święto było dla niego czymś, czego nie rozumiał. No bo, jak to tak?  Tylko dlatego, że czternastego lutego ktoś wymyślił sobie święto zakochanych, ludzie zaczynali głupieć. Wszyscy owczym pędem gnali na łeb na szyję do kwiaciarni lub do sklepu z bibelotami i obdarowywali swoją drugą połówkę badziewnymi gadżetami. A przecież, jeśli się kogoś kocha, to okazywać swoje uczucia można, a nawet powinno się codziennie. Ale nie, przecież to byłoby zbyt proste. Lepiej na „hip hip hurra”, niech każdy, tylko i wyłącznie w tym dniu, objawi się ze swoją miłością. Najgorsze jednak dla Sasuke było to, że ludzie rzeczywiście tak robili. No i przy okazji nabijali portfele handlowców, którzy nagłaśniali to święto do granic możliwości. Cieszył się w duchu, że pracował z samymi facetami w firmie informatycznej i nie musiał wysłuchiwać radosnego szczebiotu kobiet z powodu tego głupiego święta. Potrząsnął głową, odrzucając niechciane myśli. On nie ma swojej drugiej połówki, więc szkoda czasu na filozofowanie.  Jego nastrój, choć i tak kiepski, pogarszał się za każdym razem, gdy został popchnięty bądź choćby muśnięty przez innego człowieka. Klnąc w myślach jak szewc skręcił w prawo, postanawiając iść przez mniej ruchliwe, ale za to bardziej kręte uliczki. Będąc w połowie drogi do swojego azylu, jak w czasie zimy nazywał mieszkanie, poślizgnął się na oblodzonej ulicy, łapiąc równowagę dosłownie w ostatnim momencie.
— Kurwa! — wysyczał wściekle, mając dość tej cholernej pogody.
— Hej, hej! Dzisiaj Walentynki, a ty przeklinasz? ­— usłyszał głos dochodzący zza pleców.
Odwrócił się gwałtownie, mierząc nieznajomego wrogim spojrzeniem. Co, do cholery? Czy ktoś mu właśnie zwrócił uwagę? Jeszcze tego mu brakowało.  Już był gotów zaliczyć ten dzień do najgorszych, gdyby się nie odwrócił i nie spojrzał chłopakowi w twarz . Czy zrobiło się nagle cieplej, czy tylko mu się wydawało? 
— Taki duży chłopiec, a jeszcze w Kupidyna wierzy? — spytał ironicznie, wykrzywiając wargi w złośliwym uśmiechu.
— No cóż, widzę, że taki burak jak ty, nie ma w sobie za grosz taktu. Najpierw przeklina, potem sobie kpi. — Nieznajomy zacmokał głośno i z niezadowoleniem.
— Odezwał się dżentelmen, który nazywa ludzi burakami — podsumował Sasuke, wyzywająco patrząc mu w oczy.
— Do dżentelmenów nigdy nie należałem, ale jeśli chcesz chętnie skorzystam z kilku lekcji savoir-vivre’u, skoro taki znawca z ciebie — odpyskował, nie zwracając uwagi na poirytowany wyraz twarzy swojego rozmówcy.
Uchiha zlustrował dokładnie chłopaka. Dżinsy i ciemna kurtka, nic nadzwyczajnego. Zatrzymał dłużej wzrok na pomarańczowej czapce, spod której wystawały blond włosy. Zarumieniona od zimna twarz i wąskie różowe usta. No i oczy. Duże, niebieskie i błyszczące, z których biła niesamowita pewność siebie. Hipnotyzujące. Przyciągające jak magnes. Znów szybko zbeształ się w duchu za durne roztkliwianie się nad drobiazgami.  Mężczyzna był niższy od niego. Sprawiał wrażenie lubiącego wyzwania cwaniaka, który miał gdzieś zasady określone przez społeczeństwo i wolał kierować się własnymi. Bardzo, ale to bardzo przystojnego cwaniaka. Pewna myśl przemknęła brunetowi przez głowę i przez chwilę zastanawiał się, czy gra zostanie podjęta, ale ostatecznie zaryzykował, mówiąc:
— Nie umawiam się z nieznajomymi.
— Jestem Naruto — odezwał się chłopak i podszedł bliżej, wyciągając w jego kierunku dłoń.
— Sasuke. — Ścisnął ją ciut mocniej, niż zamierzał, chcąc pokazać swoją wyższość.
— To jak? Rozumiem, że skoro już się poznaliśmy, to randka jednak się odbędzie? — spytał Uzumaki, bezczelnie się przy tym uśmiechając.
— Nie widzę przeciwwskazań. — Sasuke spojrzał na niego, ukrywając zdziwienie bezpośredniością Naruto. Rzucając chwilę temu niewinną uwagę o tym, że się nie znają, nie spodziewał się takiej otwartej reakcji. Jednak nie był niezadowolony. Przeciwnie, liczył na to. No może nie dokładnie na tak szybki przebieg spraw, ale kto by tam zwracał uwagę na takie szczegóły.
— W „Sportowej”, o osiemnastej. Nie spóźnij się — dodał, odwracając się na pięcie i odchodząc. I nie, wcale nie zrobił tego tylko po to, żeby blondyn nie zauważył delikatnego uśmiechu, wpływającego mu na twarz. Było mu po prostu zimno i tyle. No i musiał ogarnąć mieszkanie, bo… No, bo trochę kurzu ma na szafkach, a alergię ma, no.

Sasuke siedział przy stoliku i ze zniecierpliwieniem bębnił palcami o jego blat, chociaż wiedział, że przyszedł za wcześnie. Naruto miał jeszcze czas, żeby się pojawić, jednak Uchiha zastanawiał się, czy nie był to tylko głupi żart z jego strony. Chociaż nie, raczej nie żartował. Widział wyraźnie figlarne ogniki w jego oczach. W pierwszej chwili pożałował, że wybrał na miejsce spotkania restaurację. Na stoliku, tuż przed jego nosem stały dwie czerwone świeczki, a w wazonie róża. Czerwona. Cholerne Walentynki!  Miał zamiar zawołać kelnera i poprosić o zabranie tych rzeczy, gdy zauważył, że poznany na ulicy mężczyzna zmierza w jego kierunku.
— O, widzę, że jesteś wcześniej. — Naruto odsunął krzesło, zajmując miejsce naprzeciw. — To też podchodzi pod zasady dobrych manier?
— Zależy. Ale jeśli chodzi o spotkania to chyba lepiej przyjść chwilę wcześniej, niż się spóźnić, nie sądzisz? – Uchiha skinął na kelnera, przywołując go do stolika.
— O, zamawiasz żarełko! Świetnie, zgłodniałem właśnie. — Naruto, rozparł się wygodnie na krześle i zaczął z ciekawością rozglądać się po sali. — Dla mnie weź duży krwisty stek i pieczone ziemniaki, a na deser lody – rzucił, w dalszym ciągu błądząc wzrokiem po wystroju wnętrza.
— Ale każdy płaci za siebie.
— Hę? — Uzumaki spojrzał na niego zdziwiony. — Przecież mnie zaprosiłeś, no nie? Oczywiste, że w takim wypadku to ty stawiasz. Znasz się w końcu na dobrych manierach, więc o co chodzi?
— Przypomnę ci, że to od ciebie wyszła inicjatywa spotkania, a dokładniej randki, jak sam to określiłeś. Więc, zgodnie z zasadą savoir-vivre’u, to ty powinieneś uregulować rachunek.
Naruto milczał przez dłuższą chwilę, analizując słowa Sasuke.
— No dobrze. — Poddał się. — To każdy za siebie, okej?
— Szybko się uczysz, młotku — podsumował wrednie brunet, otwierając kartę i studiując spis dań. Naruto po chwili wahania zrobił to samo.
Podczas jedzenia nie odezwali się do siebie ani słowem. Obserwowali się jednak, w pełni skupieni, niczym lwy podczas polowania. Żaden nie chciał być ofiarą. Niestety, jak to zwykle w takich momentach bywa, objawił się pech Naruto. Zakrztusił się przy przełykaniu i dostając nagłego napadu kaszlu, wypluł wszystko prosto na stół. Nie przestając się dusić, zerwał się z krzesła, potrącając stolik, w efekcie czego wino Sasuke i jego sok wylały się, tworząc mokrą plamę na obrusie. Po chwili Naruto poczuł mocne uderzenie w plecy, dzięki któremu znów mógł normalnie oddychać. Ocierając załzawione oczy i uspokajając oddech, zauważył, że kelner już zajął się sprzątaniem.
— No cóż, plucie jedzeniem na pewno nie należy do ogólnie przyjętych zasad zachowania się przy stole.
— Zamknij się — wysapał z trudem Uzumaki.
— Jesteś niegrzeczny, Naruto. — Sasuke wymruczał mu prosto do ucha, wciąż stojąc za nim.
— Mam to gdzieś. — Czuł, że twarz robi mu się czerwona ze wstydu po swoim przedstawieniu. Zignorował to jednak, odwracając się do niego przodem i pomimo świadomości, że może się ośmieszyć, uśmiechnął się czarująco. — Teraz nie mam już ochoty na jedzenie.
— Do twarzy ci w czerwonym. — Sasuke nie spuszczał z niego wzroku. — Jak masz orgazm, to też tak kwitniesz?
— Czy ty, właśnie w tym momencie, nie jesteś bezczelny? — Naruto szybko zatuszował zaskoczenie.
— Owszem, jestem.
— A co z twoimi manierami, Sasuke?
— Olać je. Gdyby nie złe nawyki, to nigdy byśmy się nie poznali, nie uważasz?
— Fakt — przyznał bez chwili zastanowienia.
— No to jak z tym twoim orgazmem?
— Możesz się przekonać. — W oczach zamigotały mu wesołe iskierki podniecenia. — Jedziemy do mnie, czy do ciebie? Albo nie, lepiej chodźmy na piechotę.
Sasuke uniósł brew ze zdziwienia, ale widząc, że Naruto sięga do kieszeni po portfel, by uregulować swoją część rachunku, spytał:
— Pieszo? Czemu?
Naruto wzruszył ramionami, uśmiechając się szeroko.
— Bo jeszcze za taksówkę będę musiał zapłacić. 

4 komentarze:

  1. No tak... ma łeb ten tasz Naruto :) Szybko załapał, że jak pół na pół, to po połowie :D Ale żeby taki dusigrosz z niego był? Widocznie jednak nie napalił się wystarczająco na Saska bo aż tak mu śpieszno nie było ;)
    A może i nie? Zaczepił obcego na ulicy a chwilę później z nim na randkę umówił, coś z tej szybkości jednak u niego jest ;) Tylko pozazdrościć odwagi... hehehe...
    Weny i uśmiechu,
    Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No coż xD Ten nasz Naruto faktycznie wyszedł mi tu na skąpaca no ale... Musiał taki być przez te kilka zdań - inaczej fika by nie było i lipa xD Odwagą za to nadrobił nie ma co xD
      Dzięki za komcia i pozdrawiam xD

      Usuń
  2. Witaj, Tayla!

    Nie wiem w sumie, jak mam zacząć. Jak napiszę, że mi się podobało, to ... no, za mało to rozwinięte, jak na moją osobę. Jak napiszę, że dialogi należą do najlepszych, jakie kiedykolwiek czytalam, nie oddam wszystkich moich myśli. Napiszę, że zaje**ste, za mało.

    Naprawdę nie wiem, jak mam ująć to, jak bardzo podobała i się ta miniaturka. Niby takie nic, ale i się uśmiałam i jakoś tak rozmarzyłam... Wspaniale!

    Zaskakująca troszkę była ta bezpośredniość Naruto, jednak.. no, cholera, świetna. dzięki niej to mi się jeszcze bardziej podobało.

    Nie, no piszę bez sensu, więc pozdrawiam!
    Inata Shinjitsu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie przesadzaj, nie piszesz bez sensu xD Miło, że w ogóle cosik mi tu klikasz XD
      Bezpośredniość i odwaga Uzumakiego przejawiły się w Walntynki - natłok czerwonych serduszek zrobił mu papkę z mózgu, ale za to proszę jaki kąsek sie w postaci Uchihy trafił XD
      Ekhm... Co do dialogów to wybacz mi serio ale nie wierzę w teksty, że są najlepsze, bo znam kilka bloggerek któym pisanie ich idzie nie tylko o wiele łatwiej ale też płynniej i oryginalnmiej. Nie mniej dziękuję za pochwałę, choć przyjmę ją tylko tak połowicznie - wiesz nie można spocząć na laurach tylko iść naprzód, a wiem, że swoich możliwości jeszcze w pełni nie wykorzystałam xD
      Dziękuję za komcia i również pozdrawiam

      Usuń