3.08.2014

Bo los tak chciał

 Proszę moi Drodzy oto kolejna historia SasuNaru. Pierwszy z (chyba) dwóch rozdziałów. 

Tytuł: "Bo tak chciał los"
Długość: 1/2 (?)
Gatunek: Humor, romans, AU
Pairing: SasuNaru
Beta: Vanes, e.Q - Bardzo dziękuję obu za cierpliwość :*
Ostrzeżenia: Po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się, tzn. czytacie na własne ryzyko ^^.



— Hej, Naruto! — Kiba przywitał się, wchodząc do pokoju. — Jak tam randka? — spytał, upewniwszy się, że nikogo oprócz nich nie ma w środku.
Uzumaki, pochylony nad raportem, podniósł wściekłe spojrzenie na kolegę. Kiba w lot pojął, że coś musiało się stać. Zamknął szybko drzwi, odgradzając ich od przechodzących korytarzem pracowników. Pokój, w którym pracował jego przyjaciel był umiejscowiony blisko recepcji, a to znaczyło, że często kręcili się tam inni.
— Do dupy — westchnął ciężko, spuszczając nieco wzrok. — Kolejny niewypał. Facet okazał się nudny jak flaki z olejem, a jego poczucie humoru ograniczało się do sprośnych żartów. Gdy spytał, kiedy pójdziemy na numerek, nie wytrzymałem i wyszedłem.
— Nieźle, Uzumaki! — zaśmiał się.
— Odwal się. — Naruto wiedział, że kumpel się naigrawa, ale nie był w nastroju, by podchwycić wesoły ton.
— Przecież opowiadał ci żarciki, no to co się czepiasz? Ale czekaj, czekaj. Do dupy mówisz? Czyli, że jednak coś tam było, hę? — poruszył sugestywnie brwiami z wrednym uśmieszkiem na ustach.
— Kiba, grabisz sobie, kretynie! Do dupy, czyli beznadziejnie, jarzysz?
— Dobra, dobra, nie irytuj się, tylko walnij sobie kubek melisy. Ech… No skoro nie wyszło, to trudno, jego strata. Choć twoja w sumie też, widać, że brakuje ci porządnego…
— Zamknij się, idioto!
— Przecież nic jeszcze nie powiedziałem, no!
— Taa… Inuzuka, idź już z łaski swojej, bo widok twojej gęby dobija mnie jeszcze bardziej.
— Dobra, opowiadaj. — Kiba zrozumiał, że koniec z żartami, bo Naruto serio zaraz wywali go za drzwi. — Wszystko od początku i po kolei. — Szatyn usiadł na krześle przy biurku Uzumakiego. — I zostaw ten raport, do cholery! Od trzech minut mamy przerwę, nie marnuj jej na pracę! —  Założył ręce za głowę i, odchylając się do tyłu, patrzył wyczekująco.
— Chwila, już, już. – Westchnął  głośno, zbierając papiery na jedną kupkę i odłożył na bok. — A opowiedzieć mogę ci po pracy. Wyskoczymy na piwo, pogadamy na luzie...
— Tak źle było, że potrzebujesz alkoholu na zapomnienie? — Inuzuka przechylił głowę, lustrując go spojrzeniem.
— Niestety… — Zrobił krótką pauzę. — To na pewno wina tej przeklętej drabiny! Że też musiałem wysyłać w tym czasie sms-a! Gdybym tylko pod nią nie przeszedł, na pewno wszystko poszłoby jak z płatka! Pieprzeni budowlańcy muszą je rozkładać na środku chodnika! Co to ma być, do cholery, żeby tak niewinnych ludzi na pecha chamsko narażać?!
Kiba przewrócił oczami, słysząc ten wywód. Uzumaki pod względem wiary w  przesądy i horoskopy bił wszelkie rekordy. Nigdy nie wracał po zapomnianą rzecz tą samą drogą, nawet jeśli inna była o pięć kilometrów dłuższa. Bał się jak diabli, że rozsypie sól, więc praktycznie jej nie używał. Czarny kot przebiegający mu przez drogę gwarantował, że Naruto odwróci się i zacznie przeklinać jak szalony, nie ruszając się na krok, a do luster zbliżał się tylko na pewną odległość, żeby przypadkiem żadnego nie zbić.
Długo można by wymieniać jego fiksacje, ale Inuzuka jakoś się przyzwyczaił. Znał go od kilku lat i przestał zwracać uwagę na jego wyskoki.
— Dobra, w takim razie po pracy. — Wstał, przeciągając się. Uzumaki uśmiechnął się do niego z wdzięcznością. — To ja spadam, odwiedzę jeszcze Ino.
— Tym razem uważaj. Drugi raz Tsunade ci nie wybaczy, jak zobaczy, że znów się obściskujecie! — rzucił do szatyna, wyciągając jednocześnie telefon z kieszeni.
— Tobie chyba brakuje porządnego obściskiwania, skoro tak mi to wypominasz. — Kiba pokazał Naruto język, jednak ten wlepiał już wzrok w ekran komórki, kompletnie ignorując kumpla.
            — Hej, mówię do ciebie! Przestań ślepo słuchać tych idiotycznych porad, przecież to same bzdury są!
— Hę? – mruknął nieprzytomnie, nie przerywając czytać. — Tak, tak, idź już. — Machnął ręką ze zniecierpliwieniem. — Ino czeka.
Po kilku chwilach Uzumaki znów usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi i, nie podnosząc głowy, westchnął cierpiętniczo. Chyba Yamanaka poszła na lunch z resztą dziewczyn z biura i Kiba postanowił wrócić.
— Co jest, Inuzuka? Twoja blondyna zwiała i zostawiła cię na pastwę losu?
— Nie, mój ty blondynie — rozległ się sarkastyczny i wredny głos. — Przyniosłem ci dokumenty. Może jak zajmiesz się pracą, skończysz ględzić o głupotach, co, Uzumaki? — Z hukiem trzasnął trzymanym w ręku opasłym segregatorem o blat biurka.
— Sasuke, ty draniu! Puka się, idioto!
— Uważaj co mówisz, kretynie. Jestem od kilku dni twoim przełożonym, więc hamuj ten swój niewyparzony jęzor. To ma być zrobione na wczoraj, jasne? — Nie czekając na odpowiedź, Uchiha Sasuke, od niedawna główny księgowy, odwrócił się plecami i opuścił pokój Naruto.

****

Sasuke, siedząc w pustym już biurze, trzaskał wściekle w klawisze komputera, kończąc rozliczenie za poprzednie półrocze. Cisza i spokój ułatwiały mu pracę, ale powoli miał dość. Wkurzał się, bo zdobył upragniony awans, ale przybyło mu pracy i obowiązków. Nie żeby narzekał, że został doceniony, jednak piątkowy wieczór wolałby spędzić poza firmą.
 Nagły dźwięk biurowego telefonu wybił go z rytmu. Już sięgał ręką do słuchawki, gdy uzmysłowił sobie, która jest godzina. Przecież o tej porze nikt nie powinien dzwonić! Wahał się dłuższą chwilę.
— Tak, słucham? — odezwał się, w końcu odbierając. Wychwycił grającą w tle muzykę i gwar rozmów. Powtórzył pytanie nieco głośniej.
— Sasukeeee? — usłyszał lekko bełkotliwy głos i od razu domyślił się, że należy do Naruto. — O matko, jak się ci-cieszę, że jeszcze tam jesteś! Ty mój pracoholiku cudny! — zawył do słuchawki.
— Pogięło cię, młocie? — warknął z oburzeniem na to, jak został nazwany.
— Nie, chyba nie… A czemu pytasz?
— Po cholerę wydzwaniasz do biura o tej porze?! — wściekł się, przerywając mu szybko. Wstawiony Naruto, to gadatliwy Naruto, a on nie miał czasu wysłuchiwać jego bredzenia.
— A no, bo… Cholera, zapomniałem. — Zapadła krótka cisza, a Sasuke zacisnął szczękę, powstrzymując się przed nawrzeszczeniem na niego.
— Idiota.
— Ja jestem idio…? A wiem, pamiętam! — zaśmiał się nagle, znów zmuszając Uchihę, by czekał, aż będzie w stanie się wysłowić.
— To mów! Nie mam całej nocy dla ciebie.
— Nie? Szkoda. — odparł lekko Naruto, zupełnie lekceważąc fakt, jak to mogło zabrzmieć.
— Czekam, kretynie, pośpiesz się.
— Dobra już dobra! Dzwonię, bo nie pamiętam twojego numeru, Kiba też nie, więc zadzwoniłem do biura. Bo mam prośbę do ciebie — wyrzucił na wydechu, po czym czknął efektownie.
— Co? Czego znowu chcesz? — mruknął Sasuke, zastanawiając się, o co może chodzić. Kilka razy miał już okazję wysłuchiwać dziwacznych próśb Uzumakiego, co teraz nie bardzo by mu odpowiadało. Musiał przebrnąć przez tony papierów, a nie spełniać jego zachcianki. Choć alternatywa, że mógłby wyrwać się z biura, była kusząca.
— Bo widzisz, zostawiłem telefon w… eee… chyba w  szu… szufladzie biurka, a jest piątek wieczór, nie? Poszedłem na pi-piwio z… z… z Kibą i za-zapomniałem go zabrać, a będzie mi potrzebny w wee… wee… w sobotę, no. M-mógłbyś go zabrać i eee…  jutro mi oddać? Tylko wyłącz go najpierw! — poprosił Naruto.
— Dobra. Przyjdź jutro po niego.
— Dzi-dzięki, Sasuke! Tylko weź wy-wyłącz go, okej? Je-jesteś cudownyyyy! — zawołał przesadnie głośno.
— Tak, tak. Na razie. — Odrzucił ze zniecierpliwieniem słuchawkę na szafkę, nie siląc się, by odłożyć ja na swoje miejsce. Zawracanie głowy o taką bzdurę, zirytowało go jeszcze bardziej, niż samo przerwanie pracy.
Wstał zza biurka i poszedł do pokoju obok, klnąc pod nosem. Nacisnął klamkę, a gdy drzwi ustąpiły, odszukał włącznik i zapalił światło. Podszedł do miejsca pracy Naruto, szukając jego komórki. Lekko się zdziwił tym, że Uzumaki nie zabrał jej ze sobą, bo z jego cichych obserwacji wynikało, że praktycznie się z nią nie rozstawał. Otworzył pierwszą lepszą szufladę i wtedy ją dostrzegł. Wyciągnął aparat i wrócił do siebie. Obejrzał go uważnie ze wszystkich stron, zastanawiając się, co takiego Naruto ukrywał. Przecież to zwykły telefon. Nic nadzwyczajnego. Żaden wypasiony super sprzęt, a prosty telefon, bez zbędnych bajerów. Przygryzł wargę, tocząc wewnętrzną walkę, bo to była dobra okazja, by wybadać blondyna.
Poczuł jakby delikatną ekscytację na myśl, że może dowiedzieć się czegoś więcej niż tylko to, co słyszał do tej pory. Większość zdobytych informacji pochodziła z biurowych plotek, zasłyszanych gdzieś na korytarzach, gdy przechodził obok rozmawiających ludzi. Sam nie brał nigdy w nich udziału, bo takie rzeczy były dla niego niezwykle wkurzające. Ale wśród sporej grupy współpracowników nie dało się ich uniknąć. Niekiedy słyszał, że komentarze dotyczą Uzumakiego i jego spotkań z innymi mężczyznami. Randki, które odbywał, były numerem jeden do obgadania. Sporą grupę ludzi oburzała orientacja Naruto, więc szeptane urywki nie zawsze były pochlebne, częściej były to prześmiewcze i wredne słowa krzywdzące jego osobę. 
Uchiha nie rozumiał czemu wszyscy robią wielką aferę z tego, że ktoś umawia się na randki. Przecież każdy ma prawo do własnego życia i nikogo nie powinno obchodzić to, że ktoś szuka partnera. Zresztą sam też chodził na spotkania z innymi, więc nie widział w tym nic złego. Tyle że Sasuke był w grupie ukrywającej swe preferencje, natomiast Naruto wręcz przeciwnie.
Bardziej racjonalna część jego umysłu ostrzegała go, że to poważne pogwałcenie prywatności, ale ciekawość dosłownie go zżerała. Nacisnął przycisk „kontakty”, pobieżnie przeglądając znajdujące się tam imiona. Nie zauważając niczego ciekawego, postanowił poszperać trochę w skrzynce odbiorczej. Nie miał zamiaru czytać jego sms-ów. Chciał tylko sprawdzić od kogo dostaje ich najwięcej i z kim utrzymuje stały kontakt. Wdusił odpowiedni przycisk i szeroko otworzył oczy, widząc, że cała pamięć urządzenia jest zapchana przez sms-y od… wróżki. Lub wróżbity, bo pewny nie był. Nazwa kontaktu brzmiała „Horoskop”, więc nie wiedział, kto te wiadomości wysyłał. Ale podejrzewał, że to zwykłe oszustwo, bo większość serwisów oferująca takie subskrypcje wysyłała wiadomości automatycznie. Zauważył kilka od siebie i dwie wiadomości od Kiby. Cała reszta to horoskopy. Tym razem decyzję podjął szybko. Zastąpił kontakt wróżbity swoim własnym, prywatnym. Tym, którego nawet Naruto nie posiadał, a tamten numer zablokował tak, by wiadomości już nie docierały do adresata. Potem wyłączył telefon i schował do kieszeni.
Pracując nad rozliczeniem, cały czas rozmyślał o Uzumakim. Chłopak kojarzył mu się z osobą, która wie, czego chce od życia i potrafi dany cel osiągnąć. Nigdy by go nie podejrzewał, że ufa w jakieś głupawe – jego zdaniem – przepowiednie. Uśmiechnął się szatańsko, zadowolony, że w porę dostrzegł swoją szansę. Wiedział, że to zakrawa na szaleństwo, ale przecież w każdym szaleństwie jest metoda.
Musi tylko umiejętnie to rozegrać. Powoli i ze spokojem. Co prawda znał Naruto na gruncie prywatnym, bo pracując razem, zdążył go trochę lepiej poznać. Później gdy Kakashi przeszedł na emeryturę, on awansował i musiał się przenieść do innego gabinetu.
Mimo że nie lubił imprez i spotkań towarzyskich, to parę razy zgodził się – tylko ze względu na Uzumakiego – w nich uczestniczyć. Plotki towarzyszące takim wypadom pozwoliły mu na poznanie go bardziej, niżby przypuszczał. Sam Naruto, po spożyciu kilku kieliszków trunków wysokoprocentowych, stawał się gadułą gorszą niż nakręcona katarynka. Ale o tym, co odkrył dzisiaj, nie miał wcześniej bladego pojęcia. Naruto, skrywający sekret, że wierzy w porady wyimaginowanych wróżek, okazał się dla niego sporym zaskoczeniem. W pewnej chwili zastanowił się, czy to nie zakrawa na jakąś chorobę lub paranoję, ale szybko odrzucił tę myśl. W końcu, jeśli udałoby mu się jakoś do niego zbliżyć, to nie chciałby, żeby inni określali go mianem wariata. Odgonił natłok myśli, skupiając się na papierach i jak najszybszym powrocie do domu. Potem będzie się zastanawiał, co dokładnie zrobi.

***

Sasuke krążył niecierpliwie po mieszkaniu, oczekując wizyty Naruto. Z samego rana wysłał już sms-a na jego numer, że dzisiejszy dzień rozpocznie od spotkania, które może zaowocować w przyszłości. Niewiele spał poprzedniej nocy, bo po powrocie do domu snuł plany jak rozegrać tę intrygę. Szukał wskazówek nawet w Internecie, by zorientować się jak są sformułowane takie horoskopy. Widząc ogólnikowe i beznadziejne porady, kilka razy był bliski pacnięcia się czoło, pomstując na ludzką głupotę, że wierzą w takie bzdury. Po przejrzeniu kilku stron i rozeznaniu się w formie i treści wysyłanych porad, wiedział, jak będą musiały wyglądać jego sms-y, żeby Naruto nie zorientował się, że coś jest nie tak. A tego nie chciał, choć nie wiedział dlaczego. Coś ciągnęło go do tego upartego i wiecznie radosnego mężczyzny. Zachowywał się naturalnie, nigdy nie udawał kogoś kim nie jest i to Sasuke mocno imponowało. Zależało mu na bliższym poznaniu Naruto tak bardzo, a mimo to nie znał konkretnego powodu. Uknuta intryga mająca mu w tym pomóc, szybko stała się dla niego ciężarem, z którym prędzej czy później będzie musiał się zmierzyć. Uzumaki jednak wart był lekkich wyrzutów sumienia, a on sam nie wiedział co go podkusiło do tego przedstawienia. Chyba był tylko jeden powód, o którym na razie wolał nie myśleć. Stwierdził, że to proste, ale i tak będzie musiał uważać, bo przecież Naruto wcale nie jest głupi i jeden błąd może przekreślić wszystko.
Teraz wystarczyło tylko czekać, aby Uzumaki przyszedł. Dzwonek do drzwi położył kres tej udręce. Niech rozpocznie się gra, pomyślał, kładąc dłoń na klamce ze złowieszczym uśmiechem na ustach. Szybko przywołał się do porządku i stanął twarzą w twarz z Uzumakim.
— Cześć, Sasuke! — zawołał wesoło Naruto, gdy tylko drzwi się otworzyły. — Przyszedłem po telefon, tak jak się umówiliśmy.
— Cześć. Jasne, wejdź. — Uchylił szerzej drzwi, zapraszając go do środka.
— Nie, nie chcę ci przeszkadzać! — Złapał się za kark speszony. Nigdy nie był u Sasuke, choć pracowali razem już kilka lat. Po prostu chyba nie było okazji, zresztą Naruto wolał się trzymać od niego z daleka. Przystojny brunet sprawiał, że niekiedy zapierało mu dech. Prawdę mówiąc, przez kilka miesięcy był w nim beznadziejnie zadurzony, ale nie dawał sobie nigdy żadnych szans. Robił wszystko, byleby tylko wyprzeć ze swoich myśli jego obraz i pozbyć się pragnień dotyczących Sasuke. — Wystarczy, że mi przyniesiesz i już znikam — powiedział szybko, gestykulując rękoma, stojąc na progu.
— Przestań, młocie. Wyglądasz jak ktoś, kto natychmiast potrzebuje porządnej kawy. — Zmierzył go ironicznym spojrzeniem. — Chyba ostro wczoraj zabalowałeś, co? — zakpił.
Naruto zaśmiał się głośno, wchodząc w końcu do mieszkania Sasuke.
— No cóż, był pewien powód, żeby zapić… — W ostatniej chwili powstrzymał się, przed powiedzeniem reszty.
— Właź w końcu, chodząca katastrofo.
— Aż tak źle wyglądam? — rozłożył ręce, a Sasuke na końcu języka miał zdanie, że jak dla niego, to nawet po przepiciu wygląda świetnie. — No, skoro nalegasz, to dobra. — Skapitulował pod zniecierpliwionym wzrokiem mężczyzny i zrobił krok do przodu.
Ściągnął kurtkę, odwieszając ją na wieszak. Nie wiedział czemu przyjął zaproszenie, chyba nie chciał, aby Sasuke się obraził. W końcu to on poprosił go o pomoc, więc nieładnie teraz by się zachował, uciekając. Innym o czym pomyślał, było to, że faktycznie od kilku dni Uchiha jest głównym księgowym, czyli o szczebel wyżej niż on. Był zły jak diabli, że to nie on awansował, ale postanowił, że szybko udowodni, że jest godny piastowania wyższego stołka.
Czy zatem nie odmówił, bo Sasuke jest teraz jego szefem? Nie, przecież jest weekend i poza biurem nie ma nade mną żadnej władzy.
 A może po prostu nie chciał stracić takiej szansy? Przestań, zganił się w duchu, to niemożliwe. Nieco spięty stanął w korytarzu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Kac również nie pomagał, ale priorytetem było w tym momencie odzyskanie telefonu.
— Idź do pokoju, twój telefon jest na stole. Pójdę zaparzyć kawę. — Sasuke odwrócił się na pięcie i udał do kuchni, by zrobić napój.
Dyskretnie wyglądał przez drzwi w kierunku kanapy w salonie, by zobaczyć czy Naruto włączył już telefon. Tak, czyta i uśmiecha się do siebie. Uchiha odebrał to jako dobry znak. Błyskawicznie złapał za swój aparat i wystukał na klawiaturze kolejną wiadomość, po czym ze stoickim spokojem i niewzruszoną miną ruszył do pokoju, niosąc kubki.
— Kawa. — Postawił ją przed mężczyzną i usiadł naprzeciw w wygodnym, miękkim fotelu.
Naruto podniósł nieprzytomny wzrok znad ekranu komórki. Sms-y, które otrzymał od rana, nastroiły go pozytywnie. Pierwszy informował o wartym uwagi spotkaniu, a kolejny, że upragniona miłość znajdzie go za jakiś czas, tylko musi otworzyć się na ludzi. Przez moment zaśmiał się nad treścią drugiej porady, bo zawsze był towarzyski i kontakty z innymi nie stanowiły dla niego problemu.
Kiba się mylił, uważając, że to były głupie, wyssane z palca informacje. Przecież przepowiedziano mu spotkanie, a przeczytał tę wiadomość, gdy już na nim był. Więc to musi być prawda, a nie żadne bujdy! Oby tylko te przepowiednie dotyczące miłości się sprawdziły, a będzie szczęśliwy. Spojrzał na Sasuke i wyobraził sobie ich razem. Parsknął śmiechem na tę niedorzeczność, czym zwrócił na siebie jego uwagę. Szybko zatuszował swój nagły wybuch wesołości, markując kaszel.
— Dobrze się czujesz, młocie?
— Tak, to nic. Dzięki — odezwał się, uświadamiając sobie, że Sasuke patrzy na niego podejrzliwie.
— Nie ma sprawy. — Uchiha wzruszył ramionami. — To jak już tu jesteś, to może powiesz, co tam u ciebie? — zadał pytanie, chcąc rozpocząć niezobowiązującą rozmowę. Postanowił, że najlepiej będzie wykazywać minimalne zainteresowanie. Ważne, żeby powoli ich relacje ulegały zmianie. Co zapewne będzie ciężkie do osiągnięcia, bo ich codzienne utarczki i złośliwości, z których słynęli w biurze, stanowiły przeszkodę. Zresztą on sam, jako typ samotnika, niespecjalnie miał ochotę stawać się nagle przyjacielski. Jednak Sasuke wiedział, że wystarczy zarzucić haczyk, a Uzumaki, jako dusza towarzystwa, w mig złapie przynętę. Przynajmniej powinien.
— W porządku. Nie narzekam na brak zajęć, zwłaszcza po pracy.
— A co zajmuje twój czas po pracy? — Na pozór niewinne pytanie wzbudziło lekkie zmieszanie u Naruto.
— Wiele rzeczy — odparł wymijająco, próbując zyskać na czasie.
— Chyba wiele randek — kpiąco rzucił Sasuke, nim zdążył ugryźć się w język.
— Nic ci do tego, draniu — prychnął Uzumaki. — Nie muszę ci się spowiadać z mojego prywatnego życia! — odpyskował ostrzej niż zamierzał. Zreflektował się po chwili, że przecież nie jest u siebie i nie wypada krzyczeć na gospodarza. Ale to był odruch obronny. Jakoś nie uśmiechało mu się rozmawiać z brunetem o swoim życiu uczuciowym, a raczej jego braku. Wystarczyło mu już udawać głuchego na docinki i nie reagować na komentarze odnośnie swojej seksualności. Choć to nie od niego je słyszał. Uchiha nigdy, jeśli w ogóle wiedział o jego odmienności, nie wypowiedział się złośliwie lub kpiąco na ten temat. Częściej darli koty o zwyczajowe biurowe sprawy: spóźnione raporty, błędy bądź niedopatrzenia.
Lekko strapiony odwrócił wzrok, próbując dojść ze sobą do ładu, bo naprawdę chciał zostać, a jednocześnie czuł się winny. Nie powinnien był tak naskakiwać na Sasuke.
Rzadko miał okazję być z nim sam na sam, na stopie prywatnej w dodatku i wolał napawać się widokiem jego idealnej i smukłej sylwetki, niż toczyć wojnę podjazdową, z jakiej słynęli w pracy. Wygodniej by było, gdyby rozmowa dotyczyła neutralnych tematów, więc starał się za wszelką cenę unikać rzeczy prowadzących do kłótni i awantury.
— Masz rację, nic mi do tego, ale może mi powiesz?
— O czym niby? — zmrużył oczy, próbując doszukać się ukrytej ironii, jednak twarz kolegi nie zdradzała żadnych emocji.
— Może powiesz mi coś o sobie? Coś więcej, niż tylko to, co wiem z biura?
— Mogę, pod warunkiem, że ty zrewanżujesz się tym samym — odparł Naruto, bo fakt, że miał okazję lepiej poznać Sasuke, podziałał na jego wyobraźnię. Szybko odgonił kłębiące się w głowie wizje i zaczął opowiadać. Dyskomfort, jaki czuł w pierwszej chwili rozmowy, odszedł w niepamięć, kac również, a on sam wyluzował się.
Sasuke słuchał uważnie, co jakiś czas zadając pytanie lub dopowiadając jakiś komentarz. Bo w końcu te informacje były kluczowe.
Dowiedział się między innymi, że planuje przeprowadzkę bliżej centrum, codziennie rano odwiedza bar Ichiraku i od kilku miesięcy pomaga starszej sąsiadce, która podupadła na zdrowiu. Od jakiegoś czasu wieczorem jeździ rowerem,[i]ot tak dla zdrowia [i/] jak to ujął, bo na siłownię nie ma cierpliwości.
Niby nic nie warte strzępki opowieści, ale potrzebował ich, żeby plan poderwania Uzumakiego za pomocą horoskopu odniósł sukces. Przynajmniej wiedział, w jakie miejsca udaje się Naruto, a to już jakiś plus. Przecież zawsze może niby przypadkiem się tam pokręcić i wpaść na niego. Stary i przewidywalny, a zarazem sprytny sposób, by zawłaszczyć dla siebie smakowity kąsek. Polowanie czas zacząć.
Z jednego kubka kawy zrobiły się trzy, a talerz wyciągniętych przez Uchihę ciastek świecił pustkami. Uzumaki jako niezwykły łasuch na słodkości nie pozostawił na nim nawet okruszka. Mimo drętwej atmosfery na początku, spotkanie przebiegło zaskakująco miło i ciekawie.
Naruto chciał wyjść po godzinie, jednak ostry wzrok Sasuke zatrzymał go w miejscu. Teraz był z tego zadowolony, bo to popołudnie w towarzystwie Uchihy okazało się niezwykle interesujące. Na pewno nie był to czas zmarnowany, jak obawiał się na początku. Śmiało mógłby przyznać, że przebywanie z Sasuke niezwykle mu odpowiadało. Gdy ostre i wredne kpiny oraz szyderstwa przestały grać pierwsze skrzypce podczas rozmowy, wszystko poszło gładko. Tematów, wbrew pozorom, im nie zabrakło. Oczywistym było, że nie wyeliminowali wszystkich uszczypliwości, jednak były one do zniesienia, a z niektórych wprost się zaśmiewał.
Jednak nadszedł czas, by w końcu wrócić do domu. Niechętnie podniósł się z miejsca i skierował do drzwi. Zerknął na zegarek i natychmiast przestał myśleć o tym, żeby jeszcze zostać.
— Do zobaczenia w biurze, młocie.
— To na razie. Dzięki za kawę — rzucił przez ramię, a Sasuke skinął tylko głową, zamykając drzwi.
Naruto spojrzał przed siebie i westchnął. Zasiedział się u niego stanowczo za długo. Sam nie wiedział, kiedy zleciały mu te wszystkie godziny. Okazało się, że tematów do rozmów mają sporo, co po chwilowym zaskoczeniu spowodowało lawinę słów, a czas pędził nieubłaganie.
Dochodziło popołudnie, a żołądek niemal przyrósł mu do krzyża podczas wizyty u Uchihy. Następnym razem będzie musiał zaprosić go do siebie. Gdy tylko o tym pomyślał, zatrzymał się w miejscu. Jaki następny raz? Żadnego następnego razu nie będzie. Odruchowo położył dłoń na tylnej kieszeni jeansów. Telefon był na miejscu, także nie miał żadnego pretekstu, by znów spotkać się z Uchihą. A chętnie by to zrobił, bo pod tą skorupą wrednego dupka, Sasuke był niezwykle interesującym facetem. Jego pełne gracji ruchy, tembr głosu oraz kilka drobnych gestów, które przyuważył Naruto, obudziły w nim zapomnianą fascynację brunetem. A raczej skutecznie uciszaną i zduszaną przez niego samego. Szybko skierował się w stronę baru, by zjeść porcję ramen i zmienić tor myśli. Nie chciał pakować się w coś, co nie miało żadnych szans na powodzenie, bo przecież Uchiha stanowczo był poza jego zasięgiem.


2 komentarze:

  1. Witam,
    no, no Sasuke zainteresowany sam blondynem, ciekawe co z tego wyniknie i czy Naruto zorientuje się że ten horoskop to jakiś lewy....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej ho!

    Przybyłam zgodnie z obietnicą i, jak zawsze, się nie zawiodłam, bo Twoj styl i ogólny wydźwięk tego, co napisałaś, jest po prostu fenomenalny! Każde zdanie dopracowane do perfekcji, genialna fabuła i SasuNaru. Czego więcej chcieć? Ach! Twojego powrotu, rzecz jasna :D.

    A teraz to, co najbardziej mi się podobało :).
    „— Nie, mój ty blondynie” - już to zdanie utwierdziło mnie w przekonaniu, że ci dwaj mają się ku sobie :D.

    No i ten pomysł Uchihy! Sasuke! Ty intrygancie jeden! Oby tak dalej :D.

    Ach! No kocham! I pędzę do kolejnych części :D.

    Ściskam

    Twoja R ♥.

    OdpowiedzUsuń