Trzeci rozdział Gratsu
— ze specjalną dedykacją dla Akari! Naj, kochana!
Zapraszam.
Betowała: Vanes :*
Rankiem,
gdy tylko pierwsze promienie słońca wpadły do pokoju hotelowego, Gray obudził
Natsu głośnym trzaśnięciem drzwi do łazienki. Uśmiechnął się wrednie do swojego
odbicia, słysząc stek przekleństw z ust chłopaka. No co? Skoro on już nie śpi,
to Natsu też nie będzie. Tak dobrze to nie ma.
— Trochę kultury,
Natsu! — mruknął, wychodząc.
— Mówi to ten, co
bezczelnie mnie obudził — odparował chłopak, szybko ukrywając zdziwienie, że
Mag Lodu się do niego odezwał. No cóż, skoro już to zrobił, to Dragneel zamierzał
kuć żelazo póki gorące, rzucając niewinne pytanie: — Wydaje mi się, czy masz
dobry humor?
— A jeśli mam, to co? —
spytał, wpatrując się w widok za oknem.
— To chodźmy coś zjeść!
— wykrzyknął radośnie, ściągając koszulkę, w której spał, rozglądając się za
świeżą.
— Tylko o jedzeniu
potrafisz myśleć? — spytał ironicznie, jednak nie uzyskał odpowiedzi, bo Smoczy
Mag był zajęty poszukiwaniem garderoby.
Zerknął przez ramię i w tym momencie poczuł, że wszystko
zaczyna iść nie w tym kierunku, w którym zaplanował. Półnagi Natsu miotał się
po pokoju, mamrocząc pod nosem niezrozumiałe słowa. Poruszające się, umięśnione
ciało przykuło jego wzrok, ignorując uporczywe napominanie się w myślach, by
natychmiast przestał się gapić.
Ciągle
miał przed oczami scenę sprzed kilku dni, gdy poznał smak ust Natsu. Był wtedy
wściekły jak diabli. Teraz natomiast był wściekły na tego głupka, który chciał
o wszystkim zapomnieć. No bo jak to tak? Najpierw go okłamał, potem pocałował,
a na końcu prosił, żeby o wszystkim zapomnieć? O nie! Nigdy w życiu się na to
nie zgodzi. Zaraz, zaraz…? Nie zgodzi? Przecież nie jest gejem, no nie? Znaczy,
chyba nie jest. Szlag! Jasna cholera, sam już nie wiedział, co się z nim
dzieje. Miał w sobie tyle sprzecznych emocji, że głowa mu pękała. No i jeszcze
pomógł mu w czasie podróży. Dlaczego? Też nie wiedział. Litość? Nie, raczej
nie. Bardziej stawiał na zwykłą chęć pomocy wynikającą z przyjaźni. No i znów
nie był pewny, czy to rzeczywiście o przyjaźń chodziło. No bo przecież
przyjaźnił się z nim nie od dziś, a jakoś nigdy wcześniej tak nie robił. Tak,
to była zagadka.
Myśl,
która nagle zaświtała mu w głowie, była tak absurdalna, że aż prychnął
gniewnie, zwracając tym samym uwagę Dragneela. Mag Ognia spojrzał na niego
kątem oka, a widząc nienaturalny wyraz twarzy i skupione na nim spojrzenie,
poczuł się głupio. Ciągle jednak nie mógł znaleźć innej koszulki, co w tym
momencie było mu cholernie nie na rękę. Gdyby sytuacja była odwrotna, nie
miałby nic przeciwko pogapieniu się na Graya, ale jako że sam był obserwowany,
miał wrażenie, że zaraz spali się ze wstydu. Odwrócił się szybko, chcąc już
znaleźć upragnioną część garderoby, jak również uniknąć przeszywającego
spojrzenia, a następnie zamknąć się w łazience i wziąć zimny prysznic.
Schylając się nad plecakiem, dostrzegł cień sylwetki stojącego tuż za nim
Fullbustera. Powoli, nie wykonując gwałtownych ruchów, zerknął przez ramię,
dostrzegając, że przyjaciel trzyma w ręku to, czego tak uparcie szukał.
— Proszę. — Gray
wyciągnął w jego stronę ubranie, by mógł je zabrać.
— Dzięki — wymamrotał
speszony, chwytając ciuch odrobinkę zbyt gwałtownie, w efekcie czego szarpnął
ramieniem chłopaka, które dotknęło jego nagiej klatki piersiowej.
— Weź się odsuń, co? —
warknął, chcąc odejść na bezpieczna odległość, a stojący na wprost niego Lodowy
Mag skutecznie mu to utrudniał. — Chcę się ubrać — dodał, pokrywając się
ognistym rumieńcem i wyminął go szybko, pędząc do łazienki. Bezpiecznie
zamknięty w środku oddychał ciężko, opierając się o umywalkę. Bez chwili zwłoki
wszedł pod prysznic, odkręcając zimną wodę i z niezwykłym wysiłkiem pohamował
się od wrzasku, gdy lodowate strugi spotkały się z jego rozgrzanym ciałem. Ale
osiągnął zamierzony efekt, uspokajając się prawie natychmiast.
Gray
stał bezmyślnie, wpatrując się w ścianę przed sobą i z wciąż wyciągniętą
dłonią. Coś jest zdecydowanie nie tak. Nie taki był plan. Miało być idealnie i
bez wpadek, a tego, co się działo, nie umiał pojąć. Po co się gapił? Czemu
podszedł tak blisko? Czy nie chciał, aby ich relacje wróciły do normalności? No
i chciał poznać prawdę, fakt, ale teraz jakoś niespecjalnie mu na tym zależało.
I dlaczego, do jasnej cholery, ma wrażenie, że po skórze skaczą mu tysiące
iskier? Przeniósł spojrzenie na drżące nie wiedzieć od czego palce. Szybkim i
zdecydowanym ruchem zacisnął je w pięść. O nie. Nie, nie i jeszcze raz nie. To
niemożliwe. To nie mogło się dziać! „Uspokój się”, powtarzał sobie w myślach.
„Plan, wróć do realizacji planu!”. Wziął głęboki wdech, odganiając natłok
emocji. Wpatrywał się przez dłuższą chwilę w drzwi łazienki, a potem narzucił
na siebie płaszcz i, już opanowany, oparł się o ścianę, czekając, aż Dragneel
łaskawie opuści łazienkę. Konsekwencjami będzie się martwił później.
— Hej, zaczekaj! —
zawołał Natsu, idąc za kumplem, który najwyraźniej miał gdzieś, że godzina
dziewiąta rano dla niego oznaczała środek nocy. Był niewyspany, niezorientowany
w sytuacji po nagłej i zaskakującej pobudce, a potem dodatkowo został
zaskoczony sytuacją ze zwykłą koszulką. Do tej pory nie uzyskał żadnych
wyjaśnień, więc nie wiedział, gdzie idą i po co. Choć chyba największą
niespodzianką było właśnie to, że Gray się do niego odezwał. Znaczy rano, bo od
kiedy Natsu wyszedł z łazienki, nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Znowu
czuł, że wszystko się sypie. Wypuścił ze świstem powietrze, chcąc przestać się
martwić tym wszystkim. Prawdopodobnie jutro wrócą do Magnolii, więc liczył, że
we własnym domu nabierze trochę dystansu i znajdzie sobie jakieś zajęcie albo
wyruszy na samotną misję i odetchnie.
— Długo jeszcze
będziemy tak szli? — spytał, by przerwać tę krępującą
ciszę. Pluł sobie w brodę, że posłuchał mistrza i nie zabrał Happiego.
Przynajmniej z kimś mógłby normalnie porozmawiać, a tak skazany był na humory
tego gbura.
— Zamknij się i po
prostu idź.
— A dowiem się chociaż
dokąd idziemy?
— Dowiesz się na miejscu
— uciął Gray, kończąc dyskusję.
Po krótkiej chwili
skręcili w boczną uliczkę i znaleźli się przed małym placykiem, na którym
najprawdopodobniej znajdowało się miejscowe targowisko. Stragany,
przekrzykujący się handlarze i mieszkańcy negocjujący zadowalającą dla nich cenę towarów całkiem zbiły Dragneela z tropu. Co oni
tu, do diabła, robili?
— Po co tu przyszliśmy?
— spytał, nie wytrzymując.
— Muszę coś kupić.
Pamiątkę dla bliskiej mi osoby, a ty mi w tym pomożesz, jasne?
— Hę? Zdurniałeś?! —
zawołał zszokowany. — Przecież prezent mogłeś sam kupić, ja się na tym w ogóle
nie znam. — Odwrócił się na pięcie z zamiarem odejścia, nie bacząc na grymas
złości na obliczu Fullbustera.
Co prawda, mógłby mu
pomóc w wyborze prezentu, jednak coś go powstrzymywało. A dokładniej mocne i
bolesne ukłucie w sercu. Zazdrość? Najprawdopodobniej tak, jednak nigdy w życiu
głośno by się do tego nie przyznał. Wolał grać głupka, że nie potrafi mu
doradzić, niż widzieć, jak Gray wyraźnie daje mu do zrozumienia, że nic między
nimi nigdy nie będzie. Podejrzewał – od dłuższego czasu zresztą – że Gray
powoli zaczyna odwzajemniać uczucie Juvii i z tego powodu nie robił sobie
zbytnich nadziei na to, że kiedykolwiek Mag Lodu zwróci na niego uwagę. Nie
miał złudzeń, jednak własnego serca nie dawał już rady dłużej oszukiwać. Ciągłe
okłamywanie samego siebie nie przynosiło efektów, więc po trudnych chwilach w
końcu pogodził się z tym, kim jest i w kim, na swoje zakichane nieszczęście,
się zakochał. Teraz po usłyszeniu, że ma mu pomóc, jakoś nie potrafił się
przemóc. Tłumione emocje kłębiły się w nim, powodując istną burzę z piorunami,
która rozpaczliwe szukała ujścia. Ale nie mógł na to pozwolić. Bo przecież
lubił Graya i nie chciał, aby kumpel się od niego odwrócił. Tego by nie zniósł.
Ale świadomość, że miał mu asystować w wyborze czegoś, co zapewne miało być
gestem od serca, sprawiło, że zazgrzytał zębami z irytacji. Miał już tego
wszystkiego powyżej uszu. Dość mocno odpychając nieznanego mężczyznę torującego
mu drogę, ruszył z powrotem w kierunku hotelu. Choć z drugiej strony może Gray
naprawdę potrzebował porady? Wiedział, że mu ufa, tak samo zresztą jak on jemu.
— Hej! Natsu! Stój! —
słyszał wołanie, ale zignorował je całkowicie, uparcie oddalając się. Dopiero
gdy poczuł ucisk na szyi, kiedy Gray złapał go
za szalik, pozbawiając na krótką chwilę tchu, zatrzymał się i wysyczał
wściekle:
— Odwal się!
— Sam się odwal,
durniu! — Puścił go, mierząc złowrogim spojrzeniem. — Co ty odwalasz, kretynie?
— Co ja odwalam?! — Zdumienie wzięło nad nim górę i odwrócił się w stronę kumpla,
ze świstem wypuszczając powietrze. — Powiem ci co! Tak! Jestem gejem i, do
diabła, nie będę ci pomagał w kupowaniu prezentu dla kobiety! Widziałeś geja,
który się na tym zna?! Może i widziałeś, ale uświadamiam cię, że ja się nie
znam, więc radź sobie sam! Chciałeś prawdy? To masz tą swoją pieprzoną prawdę!
— Zaczerpnął tchu
po swoim nagłym wybuchu, potem odwrócił się i, nie oglądając za siebie,
zostawił osłupiałego maga za plecami. Teraz miał jeden cel. Upić się do
nieprzytomności i mieć choć przez kilka godzin wszystko gdzieś.
Jak pomyślał tak
zrobił. Wszedł do pierwszego lepszego baru, siadając przy blacie na wprost barmana
i poprosił o butelkę wódki. Ton głosu, jakim wypowiedział zamówienie, nie
budził wątpliwości w jakim jest stanie.
— Co się stało,
młodzieńcze? — spytał mężczyzna, napełniając mu kieliszek.
Przełykając kolejne porcje alkoholu, powoli
się rozluźniał, czując, że nadchodzi wyczekiwane ukojenie. Ramiona rozluźniły się, wzrok powoli stawał
się rozmyty, a przyjemne wrażenie ciepła uderzało w niego falam, powodując
senność. No i rozplątał mu się język. Bełkotliwie wyrzucał z siebie wszystko,
co mu leżało na sercu, nie martwiąc się, że obok wszyscy nadstawiają ucha, by
podsłuchać, jaki to szalenie ważne rozterki sercowe ma mag z Fairy Tail. Jednak
zamroczony umysł chłopaka albo tego nie dostrzegał, albo miał to w nosie.
Zresztą niedawno wygłosił publiczne przemówienie na temat swojej orientacji,
więc raczej mało go obchodziło co inni o nim pomyślą. Prowadzony monolog został
przerwany nagle i niespodziewanie przez potrzebę odnalezienia toalety.
Szarpiące mdłości, które za sprawą upicia się, zdarzyły mu się chyba pierwszy
raz w życiu, musiały znaleźć natychmiastowe ujście w miejscu ustronnym. Po
wstaniu z barowego krzesełka, odczuwając zawroty głowy, doszedł do słusznego i
jakże prawdziwego wniosku, że udało mu się osiągnąć swój cel upicia się. Szkoda
tylko, że teraz nie bardzo potrafił rozeznać się w sytuacji. Olewając
odnalezienie ubikacji, skierował się ku drzwiom, by zaczerpnąć świeżego
powietrza, co może pomogłoby mu stać się ciut trzeźwiejszym, bo obawiał się, że
nogi odmówią mu posłuszeństwa i nie dotrze do hotelu, a spanie na ulicy nie
wchodziło w grę. Trzymając się ściany, szedł powolutku do przodu, nie martwiąc
się tym, że każdy napotkany przechodzień ogląda się za nim ciekawie przez
ramię. Skupił wzrok na drodze przed sobą, zastanawiając się, jak odnaleźć
powrotną drogę do tymczasowego łóżka, gdy nagle mignęła mu przed oczami
sylwetka Graya.
— Oż ty — wysapał z
trudem.
Nie zastanawiając się
długo, a właściwie nie zastanawiając się w ogóle, ruszył chwiejnym krokiem za
nim, ciesząc się, że przynajmniej nie zgubi się, szukając hotelu. Natsu idąc, nie
zwracał uwagi na otoczenie, skupiając się na próbach utrzymania odpowiedniego
tempa oraz w miarę wyprostowanej sylwetki. Zdziwił się lekko, gdy Fullbuster
zaczął schodzić w dół po schodach, ale jako że nie znał tego miasta, dodatkowo
będąc w stanie wysoko wskazującym, wzruszył tylko ramionami. Kolejne
zaskoczenie pijanego umysłu pojawiło się, gdy tylko po ostrożnym i dzięki bogu
szczęśliwym dotarciu na sam dół, usłyszał świst lokomotywy. Jednak znów
porzucił swoje rozmyślania nad dziwnym postępowaniem kolegi, próbując wspiąć
się po schodkach do wagonu, całkowicie przegapiając moment, w którym powinien
otrzeźwieć, zamiast wsiąść do podstawionego na stacji pociągu.
Widząc w oddali, pośród
wielu podróżnych, gęstą czarną czuprynę, ochoczo ruszył w tamtym kierunku. Nie
zwracając już uwagi na nic, klapnął obok chłopaka, dysząc ciężko. Już miał
zamiar powiedzieć mu parę słów, że nie został uprzedzony o wcześniejszym
powrocie do gildii, ale dał sobie spokój, wiedząc, że może zabrzmieć żałośnie,
odzywając się w takim momencie. Teraz potrzebował chwili odpoczynku, pogadać
mogą później. Jak tylko zamknął oczy, poczuł, jak bardzo jest zmęczony, pijany
i przypomniał sobie, że cholernie nienawidzi pociągów. Zasnął, gdy tylko poczuł
delikatne kołysanie.
Tay, co mogę powiedzieć... bardzo mi się podobają dialogi ^^. Fajnie opisałaś rozterki Graya i to jak nie może dojść ze swoimi uczuciami do ładu. Ach, ten mętlik w głowie... I kto by pomyślał, że bruneta poruszy widok biegającego półnago Natsu. Zresztą, kogo by nie ruszył, trzeba być z kamienia by zignorować takie gorące ciało śmigające po pokoju. Ile w nim opanowania, że się na niego nie rzucił i nie przygwoździł swoim ciałem do podłogi... Ekhem... Zagalopowałam się xD.
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu spodobał mi się motyw zatrzymania za szalik. Chyba mam niezdrowe fetysze xD. Biedny Natsu po przyznaniu się do swojej orientacji musiał się upić. Ciężki jest los bycia gejem... Najbardziej w tym rozdziale ciekawi mnie jedno. Czy czasem Natsu nie polazł za kimś podobnym do Graya? Nie wiem czemu, mam takie przeczucie.
Pozdrawiam i weny :*
No, że dialogi Ci się podobają to się nie dziwię, w końcu coś o tym wiesz, prawda? xD Heh, no z tym szalikiem to wyszło nagle, bo czytając tekst uświadomiłam sobie, że Natsu się z szalikiem nie rozstaje, a że nie wspomniałam o nim jak biegał półnagi po pokoju to wcisnęłam tam :D
UsuńKurczę, chyba muszę się bardziej strać, bo widzę, że przewidywalna się robię... Dobra przyznaję się, że chłopak z pociągu to nie Gray, ale więcej nie powiem xD
Dzięki serdeczne i pozdrawiam
P.S - PISZ!!!!!
Dziękuje za dedykację! :*
OdpowiedzUsuńI wiesz co, mam takie same odczucia jak Dita, że Natsu poszedł za całkiem obcym facetem i pojechał w nieznane. :D Jestem bardzo ciekawa reakcji Graya, kiedy zorientuje się, że Natsu zniknął. Niech leci szukać swojego księcia! <3
Podobała mi się scena w pokoju, kiedy Natsu łaził półnago, bezczelnie kusząc niewinnego, biednego i nieuświadomionego maga lodu. ^^ Ohh, tak... Podobało mi się... I bardzo podoba mi się wizja Dity z tym przygniataniem do podłogi, pomięta koszulka, potem potrzebny prysznic... Ahh. <3
O! I interesuje mnie dla kogo miał być ten prezent? Ciężko rozkminić co Gray miał zamiar zrobić...
Tayla... Pisz!!! Chcę już wiedzieć co się będzie dalej działo! Gdzie pojechał Natsu? Co na to Gray? Kiedy w końcu przestaną świrować i padną sobie w ramiona w celu wykorzystania najbliższej powierzchni płaskiej... <3
:* Jeszcze raz dziękuję!
No jak już u Dity wspomniałam, macie słuszne odczucia, ale więcej nic nie powiem xD
UsuńPrzygniatanie do podłogi będzie, owszem - ale w swoim czasie, więc cierpliwości xD
Prezent dla kogo...? Hm... No niestety na razie nie powiem, bo wszystko wyda się z czasem :D Trochę tajemnic mieć muszę, bo przestaniecie czytać xD
Spoko, piszę :D
No i za dedykację, nia masz co dziękować, to ja dziękuję za komcia xD
Pozdrawiam i do miłego <3
Widzę, że jednak udało ci się wstawić dzisiaj rozdzialik, z czego się cieszę.
OdpowiedzUsuńNie mam też zamiaru spoilerować więc na pewien temat będę siedzieć cichutko ;) Co do samego wpisu to sama już wiesz, że niemożliwe jest, aby się nie podobał. Jak zwykle kawałek świetnie napisanego tekstu, aż chciałoby się więcej i więcej. No, ale przecież nie mogę oczekiwać, że będziesz nam tu laboraty na dwadzieścia stron pisała, więc siedzę cichutko ;)
Pisz kobitko, pisz... bo teraz wszyscy chcemy wiedzieć co będzie dalej...
Weny i uśmiechu,
Lena
Tak, tak Lena, cichutko i buzia na kłódkę, bo już mam stresa xD
UsuńDo elaboratów nigdy tu nie dojdzie, bo zwyczajnie nie umiem długo pisać. Kocham krótkie formy, buuuu...:(
Cieszę się, że się podobało i dzięki za miłe słowa xD
Pozdrawiam ciepluchno :D
Witaj!!! Co ze mnie za czytelniczka, co??? Dodałaś rozdział ponad miesiąc temu, a ja dopiero teraz to dostrzegłam!!! Zła ja, po łapach mi :D. Ale, ale. Ważniejsze jest to, że przeczytałam należy skomentować. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Jest ciekawy, czytelny i zrozumiały. Wszystko jest odpowiednio ułożone i dobrze przemyślane. Uczucia i sytuacje przedstawiłaś bardzo dokładnie i interesująco. Wszystko, co znalazło się w tym rozdziale było z jednej strony śmieszne, a z drugiej tragiczne. I powiem szczerze, że już nie mogę się doczekać nowego rozdziału ;). Jestem ciekawa, gdzie wywiozło tego zawianego wariata i czy faktycznie, facet z czarną czupryną to Gray. Cieplutko pozdrawiam i masę weny zostawiam :D.
OdpowiedzUsuńPs. Czy mogę Cię prosić o informację o pojawieniu się dalszego ciągu tej historii??? Na Google+, jeśli masz :). A jak nie, to postaram się zaglądać, żeby być na bieżąco :D.