22.04.2014

One-shot Laxus x Gajeel

Laxus Dreyar. Mag Fairy Tail. Smoczy Zabójca. Wnuk mistrza Makarova. Mag rangi S. Przywódca Raijinshuu. Pretendent do bycia następnym mistrzem. Człowiek, który chciał mnie zabić. Czemu, kurwa, on?
Wysoki mężczyzna o iskrzących się, czerwonych oczach z długimi czarnymi włosami opadającymi na równie czarny strój, powolnym krokiem szedł przez miasto. Z rękami w kieszeniach wpatrywał się w ziemię, nie zwracając uwagi na małego kota drepczącego obok niego. Towarzysze poruszli się w ciszy, jakby pogrążyli się w swoich myślach. W końcu kot nie wytrzymał zagęszczającego się jak mgła milczenia.
– O co chodzi? – spytał się grubym jak na jego drobną posturę głosem, ale nie doczekał się odpowiedzi.
– Gajeel. – Kot nie dawał za wygraną. – Porozmawiaj ze mną.
Mężczyzna westchnął ciężko. Spojrzał ponuro na stworzenie i wszedł do baru, który akurat mijali. Usiedli przy stoliku w ciemnym kącie. Milczeli, dopóki ich zamówienie na kawę i sok z kiwi nie zostało odebrane.
– No i? – zaczął kot.
– A o co dokładnie chodzi? – odpowiedział wymijająco czarnowłosy.
– Dobrze wiesz o co – sapnął zniecierpliwiony. – Wypadłeś z gildii jak oparzony, kiedy usłyszałeś, że Laxus i Raijinshuu wracają z misji.
– Po prostu zrobiło mi się duszno.
– Dlatego, że wracają?
– Co się tak na nich uparłeś, Lily? Wracają. I co z tego?
– Właśnie się o to pytam. Dziwnie się zachowujesz.
– Zdaje ci się.
Lily spojrzał na Gajeel spode łba, ale już nie drążył tematu, ponieważ barman przyniósł ich napoje. Przywyższający zaczął rozkoszować się swoim sokiem. Redfox pogrążył się w myślach, wpatrując się w kota. Lily trafił w sedno. Każde najmniejsze wspomnienie o Laxusie w okolicy Żelaznego Smoczego Zabójcy drażniło go. Nie potrafiłby wytrzymać z nim w tym samym budynku, tak blisko.
Pierwszy raz usłyszał o wnuku Makarova, kiedy był w gildii Phantom Lord. Paru magów rozmawiało głośno o swojej misji, podczas której spotkali trójkę z Fairy Tail, Raijinshuu, którzy wykonywali sprzeczne z ich zadanie i doszło do walki. Lordowie stwierdzili, że nie mieli z nimi szans, chociaż nie było tam przywódcy Gromowładnych. Co potem Gajeel zrobił? Ach tak. Wytarł twarzą jednego z nich podłogę, twierdząc, że w ich gildii nie ma miejsca dla takich słabeuszy i poprzysiągł, że wyzwie Laxusa na pojedynek. Potem walczył z Dreyarem parę razy – tuż po dołączeniu do gildii tamtego i w trakcie bitwy Fairy Tail – ale zdał sobie sprawę, że do jego poziomu dużo mu brakuje. Uświadomił to sobie szczególnie wyraźnie, kiedy Laxus pokonał Jurę podczas Wielkich Igrzysk Magicznych. Gajeel stał podczas tej walki przy arenie, dopingując maga z całych sił, chociaż w myślach, i ściskają kciuki, aż odcisnął sobie paznokcie. Wtedy też Redfox zorientował się jak bardzo zależy mu na Laxusie.
Gajeel ocknął się ze wspomnień, kiedy Lily podleciał mu przed sam nos, uparcie wpatrując się w oczy maga.
– Masz kawałek kiwi na pyszczku – powiedział Smoczy Zabójca od niechcenia i strącił palcem pozostałości napoju z twarzy kota.
– Myślałem, że kochasz Levy – stwierdził nagle Lily, wprawiając Gajeel w osłupienie.
– S-skąd ten pomysł? – spytał szczerze zdumiony, nie potrafiąc powstrzymać rumieńca wykwitającego na jego policzkach.
Słowa Lily'ego nie zdziwiły go aż tak bardzo. Słyszał kiedyś przypadkiem Lucy plotkującą właśnie o tym, że niby pokochał Levy. Czy naprawdę tak wygląda? Po prostu chce zadośćuczynić to, co zrobił jako mag Phantom Lordu. Mistrz Makarov dał mu drugą szansę i nie chciał zawieść człowieka, który jako jedyny pozostał przy nim, gdy wszyscy się odwrócili.
Ale czemu Lily wspomniał o tym właśnie teraz?
– Cały czas się jej trzymasz i w ogóle – odpowiedział Lily. – Zostałeś jej partnerem podczas egzaminu ma maga S...
– Bo chciałem jej pomóc. To wszystko.
Lily wydawał się niezbyt przekonany, ale dał za wygraną i wylądował na stoliku.
– Kawa ci wystygła – zauważył Przewyższający.
Gajeel wzruszył ramionami i wypił cały napój duszkiem. Lily pokręcił głową niezadowolony, bo w końcu niczego nie wyciągnął od niego.
– Czemu tak nagle wspomniałeś o Levy? – spytał mag, odstawiając kubek.
– A tak bez powodu – powiedział wymijająco kot, naśladując odpowiedzi Smoczego Zabójcy.

***

Był tam. Laxus siedział przy bardze i rozmawiał z Mirą oraz Erzą. Gajeel podjął decyzję, ale trudno było mu podnieść się z zajmowanego miejsca w ciemnym rogu gildii.
No dalej. Wstawaj. No rusz się, do cholery!
W końcu, tak naprawdę wbrew sobie, zmusił się do wstania i podszedł do Laxusa. Półgłosem powiedział, że musi porozmawiać z nim w cztery oczy. Erza i Mira wymieniły się zdziwionymi spojrzeniami, ale nie skomentowały, a Dreyar ruszył za nim zaintrygowany nad jezioro za gildią. Gajeel już chciał cofnąć swoje słowa, ale czuł w głębi duszy, że tak to powinno wyglądać. Zaraz Laxus miał usłyszeć to, co czarnowłosy chciał mu powiedzieć, ale Redfox domyślał się, jak zareaguje. Wyśmieje go. Powie, że coś mu się pomyliło. Stwierdzi, że to niemożliwe. A już na pewno wywali oczy ze zdziwienia.
Żelazny Smoczy Zabójca westchnął i spojrzał na mężczyznę, próbując ukryć swoje nieszczęście. Laxus czekał cierpliwie, aż tamten zacznie mówić.
– Ja... Ten... – powiedział niemrawo Gajeel i nakrzyczał na siebie w myślach. Teraz już nie miał wyjścia, musiał wyznać to, co chciał. Musiał być szczery ze sobą i z nim. Przełknął ślinę. – Laxusie... zakochałem się w tobie.
Laxus wpatrywał się w niego zaskoczony, tak jak przewidział. Gajeel smętnie zwiesił głowę, czekając na drwiny. Te jednak nie następowały, więc uniósł wzrok. Blondyn powoli podszedł do niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Czyżby miało dojść do rękoczynów? Na to nie był przygotowany. Laxus jednak zrobił coś, co wprawiło Gajeela w osłupienie... On go przytulił. Były mag Phantom Lordu odepchnął jednak ukochanego, nie rozumiejąc jego zachowania.
– C-co ty wyprawiasz – wybąknął, siląc się na spokój. Jego serce biło jak oszalałe.
– Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę miał szansę ci to powiedzieć – szepnął Laxus. – Też cię kocham, Gajeel.
Żelazny Zabójca zamarł. To, co się stało, zupełnie odbiegało od jego wyobrażeń. Nie tego się spodziewał. Jakim cudem on też go kocha? To przecież niemożliwe. Nie uwierzy, że ktoś się w nim zakochał, a już szczególnie on. Laxus zauważył jego niezdecydowanie.
– Wiem, że nigdy ci tego nie okazałem – zaczął, nieśmiało się uśmiechając. – Chciałem to ukryć, nie dopuszczałem do siebie myśli, że ty też mógłbyś coś do mnie czuć.
– Czemu miałbyś mnie kochać? – spytał Gajeel zrozpaczonym głosem.
– Ja... – Laxus się zaciął, nie rozumiejąc jego smutku. – Na początku nienawidziłem cię, to fakt. Zniszczyłeś moją gildię, zraniłeś moich towarzyszy a potem dołączyłeś do nas jak gdyby nigdy nic. Ale potem, na Tenroujimie, kiedy walczyłeś jako mag Fairy Tai... Coś we mnie pękło. Zrozumiałem, że jesteś jednym z nas i wtedy też... przestałem mieć przed tobą opory. Ale nigdy nawet mi przez myśl nie przeszło, żeby ci o tym kiedykolwiek powiedzieć.
Gajeel słuchał tego z niedowierzaniem. To wszystko brzmiało jak spełnienie jego najskrytszych marzeń. Powoli zaczęło go ogarniać wielkie uczucie ulgi. Nie zauważyła nawet, kiedy po jego policzkach spłynęły łzy. Blondyn, widząc to, podszedł do Redfoxa i przytulił, nie bojąc się, że znów zostanie odepchnięty. Gajeel pozwolił otulić się umięśnionymi ramionami, rozkoszując się zapachem ukochanego a Laxus złożył na jego czole delikatny pocałunek.

***
Jest silny. Przystojny. Urodzony lider. Zawsze dąży do celu. A ja jestem dla niego niewidzialny.
Gajeel chciał wstać i poprosić go, żeby wyszedł z nim na tył gildii. Chciał powiedzieć mu to, co powiedział podczas snu. Chciał, żeby Laxus wziął go w ramiona, tak jak to zrobił wtedy.
Wstawaj.
Nie. To był tylko sen, nie będzie tak.
Wstawaj.
Nie.
Jeśli nie wstaniesz, nie będziesz wiedział.
Nie chcę wiedzieć.
Chcesz. Wstawaj.
Boję się.
Też się boję. Wstawaj.
Nie ma mowy.
No wstawaj, do cholery jasnej!
Gajeel zaczął się podnosić, kiedy nagle podleciał do niego Lily.
– Idziemy na misję? – spytał się Przewyższający tonem, który wskazywał na to, że ich wyjście już zostało postanowione i Redfox nie ma nic do gadania.
Westchnął w duszy. Spojrzał kątem oka po raz ostatni na Laxusa i poszedł za kotem do tablicy ogłoszeń.

***
Stał przed lustrem w śnieżnobiałym garniturze. Freed zawiązywał mu elegancką muszkę. Gajeel uśmiechnął się i podszedł do nich.
– Wyglądasz pięknie – powiedział do blondyna.
Laxus odwrócił się zaskoczony jego nagłym pojawieniem, ale od razu odzyskał rezon i cmoknął czarnowłosego w policzek.
– A ty wręcz olśniewająco – odpowiedział Dreyar a Freed skończył wiązać muchę.
– Nie powinno się widzieć panny młodej przed ślubem – stwierdził mag run.
– Sugerujesz, że to ja jestem kobietą w tym związku? – Laxus znacząco uniósł brwi.
– Ja cię nie będę przenosił przez drzwi! – powiedział Gajeel, śmiejąc się głośno a blondyn zgromił go wzrokiem.
Drzwi do pokoju otworzyły się ze skrzypnięciem i do środka weszła drobna kobieta w błękitnej sukni.
– Co się tak guzdracie? – spytała Levy, łapiąc oddech. – Wszyscy na was czekają.
Gajeel chciał wziąć Laxusa pod rękę, ale Freed go uprzedił i zaprowadził do drzwi.
– Widzimy się przy ołtarzu – rzucił Dreyar na odchodnym.
Żelazny Smoczy Zabójca został sam z Levy. Stanął przed lustrem i zaczął strzepywać niewidzialne pyłki z czarnego jak noc garnituru, kątem oka obserwując kobietę w związanych w warkocz włosach, która najwyraźniej chciała coś mu powiedzieć. Gajeel uznał, że to musi być ważne, skoro Levy ze zniecierpliwieniem skubała kokardę, która została zawiązana wokół jej talii, więc czekał spokojnie aż zacznie mówić. Zaczynał już czuć zdenerwowanie wyznaniem i przysięgą, które miał wkrótce wypowiedzieć przed całą gildią, więc kiedy cisza przedłużała się, Redfox zrezygnował z udawania, że czyści swój nieskazitelny strój, i stanął przed drobną dziewczyną. Levy podniosła wzrok i spojrzała mu prosto w oczy. Jej duże żółte oczy były przepełnione głęboko skrywanym bólem, której najwyraźniej już nie potrafiła powstrzymać.
– Naprawdę kochasz Laxusa? – szepnęła lekko drżącym głosem.
– Tak, kocham go – odpowiedział cicho, domyślając się, czemu Levy jest taka smutna.
– W takim razie mam nadzieję, że będziesz z nim szczęśliwy – powiedziała radosnym głosem tak niepasującym do jej wyrazu twarzy, że musiała zamaskować swoje emocje pociągnięciem nosa.
Gajeel nie chciał, żeby się rozpłakała, więc wyjął z kieszeni chustkę i podał jej a Levy przyjęła ją z wdzięcznością.
– Możemy już iść? – spytał, kiedy wydmuchała nos.
– Tak, chodźmy... Nie możemy pozwolić, aby pan młody czekał.

Mistrz Makarov odchrząknął, kiedy przed nim stanęła dwójka młodych mężczyzn. W gildii panowała grobowa cisza – niespotykane zjawisko, bo na codzień panują tu donośne rozmowy, krzyki i śmiech. Staruszek rozpoczął swoją przemowę, którą układał w myślach przez ostatnie kilka nerwowych dni, ale kiedy zobaczył, że tylko płacząca Erza go słucha, skrócił swoją wypowiedź do niezbędnego minimum i przeszedł do najważniejszego.
– Czy ty, Laxusie Dreyarze, bierzesz tego oto mężczyznę za męża?
– Tak – odpowiedział spytany, wpatrując się błyszczącymi oczyma w ukochanego.
Erza zapłakała głośniej, kiedy Gray spróbował ją uspokoić.
– A ty, Gajeelu Redfoxie, bierzesz Laxusa za męża? – spytał podniosłym tonem mistrz, czekając na reakcję swoich dzieci, kiedy usłyszą "więc ogłaszam was mężem i mężem".
Jednak Gajeel nie odpowiadał. Chciał otworzyć usta i poczuł palący ból w gardle. Laxus wpatrywał się w niego z niepokojem a Redfox zdawał się tonąć w jego błękitnych oczach...
– TAK! – krzyknął, nagle siadając i otwierając oczy.
Zamrugał zaskoczony, kiedy zorientował się, że jest środek nocy i leży w swoim łóżku, a nie bierze ślub z Laxusem.
Na tę myśl oblał go zimny pot i mocno się zarumienił.
O czym ja myślałem, żeby mieć taki porąbany sen?
Ale jednak wykrzyczał "tak". Chciał, aby to stało się prawdą. Gajeel nawet nie próbował kłamać przed sobą, że nie kocha Laxusa – kocha go. Kocha go beznadziejnie.
Drzwi do jego pokoju otworzyły się cicho i w progu stanął Lily.
– Wszystko w porządku? – zapytał zaspanym głosem kot.
– Tak... – odpowiedział, ciesząc się, że w ciemnościach niemożliwym jest dostrzeżenie jego czerwonych policzków. – Zły sen. Przepraszam, że cię obudziłem.
Przywyższający wymamrotał coś pod nosem i wyszedł z pokoju. Gajeel schował twarz w rękach, próbując się uspokoić i przejść z tym snem na rzeczywistość.
Mógł wtedy podejść do Laxusa. Mógł mu wyznać miłość. Wtedy nie miałby wyrzutów sumienia, że tego nie zrobił. Jeśli zostałby odrzucony, nawet brutalnie, przynajmniej wiedziałby, że jego nadzieja jest złudna. Chciał powiedzieć mu wszystko, kiedy wrócili z Lilym z misji, ale Laxusa ani Raijinshuu już nie było.
Resztę nocy przeleżał wpatrzony w sufit, bojąc się zamknąć oczy.

__________________
Chcieliście, to macie :) Tayli podobał się mój one-shot, więc go publikuję. Czekam na Wasze opinie.

2 komentarze:

  1. Hmm, co mam powiedzieć. Końcówka mnie rozczarowała. To wszystko sen?! Czemu?!
    Rozdział takie słodki, choć krótki. Mógł być dłuższy ;___;
    Jejku, ja yaoistka, nigdy nie wyobrażałam sobie pary Laxus x Gajell, ale bardzo podoba mi się to połączenie :3
    Mam nadzieję, że będzie więcej opowiadań z nimi.

    Am tak ogólnie to trafiłam tu przypadkiem, ale myślę że zostanę tu dłużej.
    Masz Gratsu ♥
    Mei ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no, no. Całkiem fajnie :D. A tak w ogóle witaj :D. O tego powinnam zacząć :). Dawno tutaj nie byłam, a przecież tak czekałam na 3 część Gratsu. Muszę sobie wszystko przypomnieć, dlatego mykam do Twojej historii. A co do tego One-Shota, całkiem przyjemnie się czytało. Ale przyznam szczerze, że liczyłam, że będzie coś więcej w tym śnie Gajeela :D. Ja zepsuta, po łapach mi :D.

    OdpowiedzUsuń