Bo tak chciał los - Rozdział 2
Beta: Ann, e.Q
Uwagi: Fik miał mieć dwa rozdziały, ale jakoś tak dziwnie mi się rozrasta, więc momentami może powiewać nudą. Za wszystko co złe przepraszam, wybaczcie.
Dla Ciebie TAT :*
Sasuke
wstukał szybko treść wiadomości tekstowej i wcisnął „wyślij”, a następnie ze
spokojem odłożył telefon na biurko. Po dziesięciu minutach wstał i udał się do
pokoju Naruto. Tym razem porada brzmiała: „Zapach kawy zbliża
ludzi do siebie, więc podziel się nią z kimś, kto jej potrzebuje.”
Nie
pukał, tylko wszedł bez zaproszenia i z
zadowoleniem zauważył, że współpracownik właśnie
odczytuje treść sms-a.
—
Młocie, użycz kawy. Skończyła mi się — odezwał
się, powodując, że zaskoczony mężczyzna, uniósł w zdziwieniu brwi, w pierwszej
chwili nie rozumiejąc, bo był zbyt pochłonięty analizą treści wiadomości.
—
Eeee… — Naruto gapił się na niego, potem zerknął
na wyświetlacz i znów na Sasuke. Oczy rozszerzyły mu się gwałtownie, gdy dotarł
do niego sens tych dwóch rzeczy. Kawa i Sasuke. Kawa i horoskop. Zerwał się z
krzesła jak oparzony, zanim Sasuke mógłby pomyśleć, że nie chce się nią
podzielić.
—
Jasne, draniu! — zawołał z entuzjazmem, ale szybko się opanował., dodając
spokojniej: — Zaraz ci nasypię, podaj kubek. Akurat wstawiłem wodę, to tobie
też zaparzę, dobra?
—
Trzymaj. — Brunet wyciągnął w jego stronę rękę ze wspomnianym przedmiotem i
czekał, aż Uzumaki go odbierze. Moment zetknięcia się skóry, zupełnie
przypadkowe muśnięcie, obudziło w Naruto lawinę doznań i myśli, która spadła na
niego niczym grom. Drżącymi dłońmi nasypał mu do naczynia kawy i postawił koło
czajnika, czekając aż wrzątek będzie gotowy. Stali na wprost siebie, mierząc
się wzrokiem, próbując odgadnąć, co myśli drugi. Chwila milczenia przedłużała
się, a Naruto miał wrażenie, że zaraz zwariuje i po prostu rzuci się na Uchihę.
—
Sasuke! Szukałam cię! — Donośny stukot obcasów i piskliwy głos, należące do
Sakury skutecznie zabiły narastające napięcie. — Och, Sasuke!
— zawołała Haruno, uczepiając się rękawa bruneta, ale on nawet nie zwrócił na
nią uwagi, nie przestając obserwować drugiego mężczyzny..
—
Puść mnie. — Odsunął od siebie z odrazą kobietę, unosząc same kąciki warg w
kpiącym uśmiechu. — Przeszkadzasz.
Suchy,
cichy ton, sprawił, że po plecach Naruto przeszły
ciarki. Jego rozszalała wyobraźnia tworzyła właśnie obrazy, w których Uchiha
silną dłonią trzymał go za biodro w czasie, gdy… Przełknął ślinę, przerażony
intensywnością uczuć. Postanowił skorzystać z wejścia sekretarki i wymówić się
pracą, bo przebywanie w jednym pomieszczeniu z Sasuke mogło się źle skończyć.
—
Sakura, jest Shikamaru u siebie? — spytał szybko.
—
Tak, a co? — odezwała się wrednie, marszcząc brwi. Była rozzłoszczona, że
Sasuke tak ją potraktował.
—
Muszę, muszę… — Odstawił na biurko trzymane naczynie, całkowicie zapominając,
że miał zrobić gorący napój. — Muszę natychmiast do niego iść! — Prawie
wykrzyknął i wypadł na korytarz, pędząc w stronę toalety.
Sakura,
uszczęśliwiona, że została sama z obiektem swoich uczuć, odwróciła się do niego
i przymilnym tonem zaczęła podryw:
—
Sasuke, może wyskoczymy na drinka? Jesteś jakiś spięty ostatnio, to wyjście ze
mną na pewno cię trochę rozluźni, prawda? Znam
jedną fantastyczną...
—
Zajmij się lepiej swoimi sprawami, a mi daj święty spokój — syknął Uchiha przez
zaciśnięte zęby. Gdyby tu nie przyszła, właśnie mógłby proponować drinka
Naruto. Zacisnął pięści w bezsilnej złości. — Nie zbliżaj się do mnie więcej —
warknął w jej stronę i również chciał opuścić pomieszczenie, wtem przypominając
sobie o odłożonym kubku. Czajnik właśnie wydał z siebie cichy klik, oznaczający
że woda się zagotowała, a Uchiha postanowił zalać sobie tę nieszczęsną kawę,
łudząc się, że może Naruto w tym czasie wróci.
Zaklął
siarczyście, gdy wyszedł na korytarz, bo Uzumakiego nadal nie było, a on nie
miał zamiaru sterczeć tam jak kołek. Cały dobry humor go opuścił, a Sakura
stała się jego wrogiem numer jeden.
Wrócił
do swojego pokoju i obrzucił wzrokiem stertę papierów do wypełnienia. Ostrożnie
ustawił kubek z gorącym napojem nieco z boku, by ich nie zalać. Chwycił leżący
na górze schludnego stosu dokument i pobieżnie przeczytał treść.
Czuł
się trochę winny, tak oszukując Uzumakiego, bo przecież gdyby tylko chciał
mógłby to załatwić inaczej — prościej i na pewno szybciej. Ale coś mu mówiło,
że akurat ten sposób będzie odpowiedni. Naruto nie należał do łatwych
celów, był typem myśliwego, podobnie jak on. A gdy dwa samce zaczną polować,
skutki mogą być tragiczne. Droga dłuższa i okrężna w tym przypadku jest lepszą
opcją niż bezpośredni atak. Ale te wszystkie kłamstwa i tak mu ciążyły. Spychał
je na sam dół świadomości pocieszając się tym, że gdy tylko osiągnie cel,
wszystko przestanie mieć znaczenie. Kwestia, czy kiedykolwiek przyzna się, że
wszystko zaaranżował i podszywał się pod wróżbitę pozostawała w dalszym ciągu
niewiadoma.
Wiedział,
że ciągłe wchodzenie koledze w paradę po tych wszystkich sms-ach, może wydać
się podejrzane, więc musiał bardzo się pilnować, żeby obmyślona akcja nie
została odkryta.
Pozostawanie
w zasięgu wzroku i delikatny flirt miały mu pomóc w zdobyciu mężczyzny. Całą
resztę załatwią sms-y. No i Uzumaki też musiał w końcu podjąć jakieś kroki, bo
jeśli nic nie zrobi, to Sasuke będzie wiedział, że dalsze podchody nie mają
najmniejszego sensu. Chciał się przekonać, czy blondyn jest w ogóle
zainteresowany czymś więcej. Po tym, co stało się tak niedawno, miał
przeczucie, że tak. Błysk, jaki widział w oczach Naruto i jego lekkie podenerwowanie
mogły być znakiem twierdzącym. Ale oczywiście wszystko szlag trafił.
***
—
Co ty, do cholery, robisz? — spytał Kiba, gdy zobaczył, że Naruto
zerwał się z miejsca i wypadł biegiem na korytarz. Pokręcił głową, bo domyślił
się, że znów otrzymał jakąś wskazówkę. I pewnie właśnie ją weryfikuje, co było
tak irytujące, że Inuzuka niemal warknął wewnętrznie. Przecież właśnie
opowiadał mu niezwykle fascynujący przebieg wczorajszego wieczoru! — Dupek —
mruknął w przestrzeń.
Naruto
ściskał w dłoni telefon i krążył od pokoju do pokoju. Pukał i wchodził do
wszystkich pomieszczeń. Uważnie przyglądał się osobom w środku, a jak nie
widział nikogo, kto spełniałby wymogi z przeczytanego przed chwilą horoskopu,
wychodził, krótko się żegnając. Dotarł w końcu do drzwi gabinetu Sasuke. Już
wyciągał dłoń by nacisnąć klamkę, gdy zawahał się na moment. Przecież Uchiha na
pewno nie jest tym, kogo szuka. Jednak ciekawość i tym razem zwyciężyła.
Przygotowany na gorzki smak porażki, zdecydował się wejść, ale drzwi okazały się
zamknięte. No cóż, akurat tego się nie spodziewał. Gdzie, do cholery, jest ten
drań, kiedy go potrzebuje?
—
Odsuń się, młocie. — Prawie podskoczył w miejscu, słysząc cichy i sarkastyczny
ton za plecami. — Blokujesz mi przejście — dodał Uchiha, a on natychmiast się
odsunął.
.
Sasuke obdarzył go beznamiętnym spojrzeniem, wyciągając z kieszeni klucz
i wsadzając do zamka. Naruto, tylko
stał i gapił się na niego, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Niemożliwe,
to po prostu niemożliwe! Ale to była prawda – Sasuke, który przekroczył
próg swojego pokoju, miał na sobie krwistoczerwony krawat. I nie powinno być w
tym nic dziwnego, gdyby nie to, że właśnie przed paroma minutami w sms-ie
został poinformowany, że to jego miłość życia. Tak, jasne, prychnął w
myślach.
—
Chcesz coś? — Sasuke przerwał mu rozmyślania, sprowadzając go na ziemię.
Zrozumiał, że przesadził z dokładnością wysłanej wcześniej wróżby. Przenikliwe
spojrzenie mężczyzny lekko go zaniepokoiło, jednak liczył, że na razie nie
zorientuje się, co jest grane. Faktem jednak bylo to, że musi być
ostrożniejszy. — Tak czy nie? — spytał ponownie, a Naruto zamrugał szybko i po
chwili potrząsnął głową, z trudem odrywając wzrok od eleganckiego kawałka
materiału. Uchiha widząc to, uśmiechnął się wrednie i rzucił: — Nie myśl sobie,
że zostaliśmy najlepszymi kumplami, młocie. — Spadaj już, bo chcę pracować. —
I, bez żadnego ostrzeżenia, zamknął mu drzwi przed nosem.
Zszokowany
odkryciem z przed chwili, odwrócił się na pięcie i pomaszerował z powrotem do
siebie. Tak jak się spodziewał, w jego pokoju Kiby już nie było. Usiadł ciężko
na krześle i zapatrzył się w ekran komputera. Sasuke, ten dupek, zachowywał się
tak samo bezczelnie jak zawsze. Choć w sumie czego powinien po nim oczekiwać?
Ich stosunki, mimo tych kilku spędzonych u Uchihy godzin, nie uległy żadnej
zmianie.
Przeniósł
wzrok na leżący na biurku telefon. Chyba najwyższy czas coś z tym zrobić. Tylko
co i jak?
***
—
Hej, Sasuke! — zawołał Uzumaki, bezceremonialnie wchodząc do jego pokoju.
Przez tydzień stosował tę sama zagrywkę i jak na razie nie został wywalony za
drzwi. — Nie masz może… — Sasuke siedział za biurkiem i mierzył go
ostrym spojrzeniem, zapewne wkurzony, że ten przerwał mu pracę. Gdy ich oczy
się spotkały, Naruto zrozumiał co znaczy przewiercanie wzrokiem na wylot.
— ...długopisu? — dokończył lekko speszony. Pierwszy raz spotkał
się z taką nieprzyjazną miną Uchihy. Grymas na jego twarzy był zawsze obecny,
ale ten konkretny nie zwiastował niczego dobrego. Chyba skończyła mu się
cierpliwość do tych częstych odwiedzin.
—
Tylko po to przylazłeś? — warknął nieprzyjemnie Uchiha. — Bierz i
zjeżdżaj. Tylko oddaj później.
—
Dzięki — wymamrotał, zgarniając z blatu pierwszy przybór do pisania jaki mu się
nawinął i pośpiesznie opuścił pokój.
Tak,
łatwo było powiedzieć, że ma zamiar w końcu poprawić swoje relacje z brunetem.
Przecież nawet pracując razem w jednym pomieszczeniu, nie udało im się
zawrzeć przyjacielskich stosunków, to niby jak ma to zrobić teraz? Zwłaszcza,
że mężczyzna był tak cholernie nieprzystępny i wredny jak zawsze. No cóż, nie
pozostało mu nic innego, jak tylko próbować.
A
Sasuke uśmiechnął się szatańsko do zamkniętych drzwi, przybijając sobie
mentalną piątkę za swój pomysł. Oprócz tego, że wysyła mu potajemnie sms-y z
wróżbami, sam nie zmienił swojego zachowania w stosunku do blondyna. To byłoby
zbyt podejrzane. Najważniejsze, że ziarno zostało zasiane, Uzumaki będzie
wiedział, gdzie patrzeć. I co jeszcze ważniejsze, zapewne pomyśli, że to
on panuje nad sytuacją. Jemu taki układ sił bardzo odpowiadał. Nie ma to jak
zdobyć faceta, który sam cię zdobywa.
Tak,
teraz trzeba uzbroić się w cierpliwość. Oby tylko Uzumaki szybko się ogarnął
sam ze sobą, bo inaczej nawet jego stoicki spokój w pewnym momencie może
zawieść.
***
Naruto
stanął na korytarzu, oparł się o ścianę i głęboko wciągnął powietrze. Jak
to możliwe? Przecież Uchiha nawet nie był gejem. I przecież obiecywał sobie z
nim skończyć, raz na zawsze. Raczej nie z nim, tylko ze sobą. Nie żeby planował
popełnić samobójstwo – o nie! – chciał jedynie przestać marzyć o niemożliwym.
Co mu się sukcesywnie nie udawało, bo zamiast tego, biegał jak wariat
kilka razy dziennie do jego gabinetu, szukając pretekstu do rozmowy. Choć
w sumie to bardziej chodził, żeby sobie popatrzeć. Nacieszyć oko, bo przecież
nie będzie go widział dobrych kilka godzin jak opuści biuro. Cholera, coś było
zdecydowanie nie tak. Zaczynał wariować z nadmiaru sprzecznych emocji. Poczuł
się jakby całe jego życie, światopogląd i wszystko inne, zostało natychmiastowo
zburzone przez jakieś wróżby. Prychnął głośno, chyba po raz pierwszy na
spokojnie i chłodno analizując znaczenie tych wszystkich porad. Nie było żadnej
konkretnej wzmianki o tym, że chodzi o Sasuke. Tylko, że w praktyce
przepowiednie dotyczyły właśnie bruneta.
Wszystko się sprawdzało. Zwłaszcza ten sms o kawie, przypomniał sobie. A to
było dziwne. Wręcz podejrzane.
Od
kiedy pamiętał, większość tych wszystkich rad była tak ogólnikowa i pozbawiona sensu,
że całość sprowadzała się do własnej luźnej interpretacji, która oczywiście
mu odpowiadała. Ale od jakiegoś czasu, każda jedna wskazówka w pełni odnosiła
się do bruneta. A to już nie wystarczało w pełni. Wolałby mieć pewność, a nie
błądzić po omacku. Co jeśli wszystko okaże się wymysłem jego chorego umysłu?
Ośmieszy się. Jednak z drugiej strony, jeśli istniała choć minimalna szansa, że
to właśnie Uchiha jest tym, kim powinien się zainteresować, to uznał, że warto
zaryzykować.
Do tej pory dawne uczucie zauroczenia
spychał na samo dno świadomości, a jeden sms skutecznie zburzył tę blokadę.
Iskierka nadziei zapaliła się, by szybko
zostać zdmuchniętą przez rozsądek. Przecież to po prostu nierealne. Sasuke na
pewno nie był tą osobą. Nie, nie, nie. Wmawiał sobie, że pewnie coś źle
przeczytał lub ktoś jeszcze oprócz Uchihy ma dziś na sobie czerwony krawat. Na
pewno, gdy wyjdzie z biura i dobrze się rozejrzy, zauważy co najmniej dziesięć
osób tak ubranych. Taka wskazówka nie powinna być dla niego żadnym
wyznacznikiem, przecież krawaty są niezwykle popularne. Ale po chwili musiał
przyznać sam przed sobą, że nie chciał, by tak było.
Bił
się z myślami, czy zaczynać cokolwiek robić w kierunku pogłębienia relacji z
Uchihą. Doszedł jednak do wniosku, że to może być przypadek. Beznadziejny w
dodatku, co nie zmienia faktu, że tylko i wyłącznie przypadek.
Ale
spróbować i tak chciał.
***
—
Mógłbyś się nie drzeć? — zapytał ze znudzeniem Naruto. — Uszy mi puchną, wiesz?
—
Nie drę się! Ja tylko wyrażam swoją frustrację, mówiąc ciut głośniej. Przecież
to skandal jest!
—
Dla ciebie wszystko jest skandalem. — Naruto wstał i podszedł do szafki,
wyciągając z niej torebkę chipsów. — Przecież to tylko jeden weekend, nie?
Przeżyjemy. — Wzruszył ramionami, chcą tym wyrazić, że dla niego praca w
weekend nie jest żadnym problemem. Przynajmniej znów zobaczy Sasuke. O tak, to
był jedyny powód dla którego nie protestował, gdy dowiedział się, że zebranie
zarządu odbędzie się w poniedziałek rano i wszystkie papiery i dokumenty muszą
do tej pory zostać przygotowane.
—
Byłem umówiony na ten weekend! Popsuli mi moje plany,
dziady jedne! Jak mam znaleźć kobietę życia, skoro muszę siedzieć w pracy?!
—
Zaraz, zaraz, a Ino? — zdziwił się Uzumaki.
—
Ino to przeszłość. Właśnie! A ty? Spójrz na siebie! Też nie jesteś w związku i
tracisz szansę na zapoznanie kogoś interesującego!
—
No cóż…
—
Ha! Widzisz? Ja zawsze mam rację! Oby tylko porządnie nam zapłacili za te
nadgodziny, dranie. Żeby tak życie marnować w biurze…
Naruto
nie skomentował tej wypowiedzi. Dla niego przebywanie w siedzibie firmy nie
było złe. Przynajmniej mógł znów próbować swoich sił, by zbliżyć się do Uchihy.
—
Oglądamy ten film, czy nie? — spytał, przerywając kolejny rozpaczliwy monolog
Kiby o ogromie niesprawiedliwości jakiego muszą doświadczyć. Gdy Inuzuka
posłusznie zamilkł, a seans się zaczął, Naruto odpłynął w świat swoich marzeń i
fantazji, nie zwracając najmniejszej uwagi na to, co znajdowało się na ekranie.
W dłoni ściskał telefon, licząc, że stanie się coś, co raz na zawsze rozwieje
wszystkie jego wątpliwości.
***
—
Uzumaki! — Szefowa firmy wtargnęła do pokoju, nie siląc się na uprzejmości i
Naruto aż podskoczył z nadmiaru decybeli.
—
Tak? — odwrócił się w jej stronę z delikatnym uśmiechem przyklejonym do twarzy,
szybko analizując czy ostatnio zrobił coś, co mogłoby narazić go na jej gniew.
—
Jesteś mi potrzebny, za pięć minut widzę cię z Uchihą u mnie w gabinecie.
Poinformuj go. — Zatrzasnęła drzwi z hukiem, nie dając mu szansy na odpowiedź.
Uzumaki
cenił szefową, lecz ataki furii kobiety, powodowały u niego skurcz żołądka.
Jeszcze nie zdarzyło mu się, by coś źle zrobił, podobnie jak Uchiha, bo
przecież ten drań, we wszystkim był perfekcyjny, ale za każdym razem gdy
wchodziła do jego gabinetu i wzywała go do siebie czuł niepokój. A może tylko
respekt? Nieważne. Nie było na co czekać, wstał więc i poszedł do Sasuke.
—
Sasuke! Mamy iść do…
—
Wiem, już idę. — Uchiha przerwał mu w pół słowa.
—
Skąd wiesz? Była u ciebie?
—
Młocie, ja wiem wszystko — spojrzał na niego ironicznie, uśmiechając się samymi
kącikami ust.
—
Drań! — prychnął Uzumaki.
—
Rusz się, nie mam zamiaru znów wysłuchiwać jakie to ślimacze tempo mamy, gdy
ona na nas czeka.
—
Drań — powtórzył Naruto, idąc za nim.
***
—
Sasuke! Zaczekaj! — Naruto krzyknął, gdy Uchiha zbliżał się do swojego
samochodu. Wyszli z biura jako ostatni, bo zlecenie jakie otrzymali od
szefowej, zatrzymało ich o wiele dłużej niż się spodziewali. — Jedziesz do
chaty?
— A
gdzie mam jechać, młocie? Skończyłem na dziś, więc chyba logiczne że po pracy
jadę do domu — wykrzywił usta w kpiącym uśmiechu.
— A
no wiem, wiem, tak się tylko upewniam.
—
Upewniasz? Czyżbyś mnie szpiegował? — zmrużył oczy, taksując go uważnym
spojrzeniem.
—
Nie, chciałem żebyś mnie podwiózł.
—
Podwiózł?
—
Jeśli możesz oczywiście i jeśli nie będę przeszkadzał. Zresztą draniu, nie bądź
taki drętwy no. Kawałek tylko, co? — złapał się za kark i Sasuke od razu
zorientował się, że Naruto jest spięty. Jednak tym razem musiało być inaczej.
Wszystko zmierzało w dobrym kierunku, ale dopiero niedawno Sasuke zrozumiał, że
jeśli cała akcja zakończy się zbyt szybko, wszystko może się wydać.
—
No to informuję, że będziesz przeszkadzał. Na razie. — Z wrednym uśmiechem,
wsiadł do auta i odjechał, zostawiając zdziwionego mężczyznę na parkingu.
Przecież,
nie mogło być tak, że wszystko, co wysłał mu w wiadomościach musi się
sprawdzać, prawda? Niech się trochę pomęczy, mając wątpliwości. Inaczej mógłby
łatwo nabrać podejrzeń, że jest manipulowany. Zatrzymanie całej sprawy w
sekrecie było dla Sasuke priorytetem, bo z pewnością nie grał fair. Ale
przecież jak to mówią: „W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone”.
***
Naruto
zerknął na wiszący na ścianie zegarek i z ulgą odnotował, że za dziesięć minut
może opuścić biuro. Zaczął porządkować papiery i wyłączył sprzęt, powoli
zwijając manatki. Kiba już na niego czekał, by mogli wspólnie wrócić do domu.
Idąc korytarzem, tęsknie spojrzał na drzwi pokoju Sasuke i minął je
niepocieszony. Nadal nic nie było jasne. Tak się zapatrzył, że nie zauważył, że
ktoś idzie przed nim i wpadł na tę osobę.
—
Ogarnij się kretynie, bo nie mam zamiaru zbierać cię z podłogi.
—
Spadaj, Uchiha. Zagapiłem się. — Próbował go wyminąć, ale Sasuke oparł dłoń o
ścianę blokując mu przejście. Kiba, który szedł kilka kroków przed Naruto,
nawet nie zauważył, że kolega nie idzie za nim. Gdy Inuzuka minął zakręt,
blondyn odetchnął głośno i przekrzywił
głowę, obserwując Sasuke.
—
Wciąż się zagapiasz i tratujesz ludzi.
—
Nieprawda! — zaperzył się Uzumaki, słysząc kpinę w głosie Sasuke.
W
tym samym momencie poczuł wibracje w kieszeni i odruchowo sięgnął po telefon.
Zaraz jednak się zreflektował, bo przecież nie mógł przy Sasuke zdradzić się z
tym, co otrzymywał.. Wyobraził sobie kpiący i prześmiewczy komentarz na ten
temat i to skutecznie go powstrzymało.
—
Ślepy kretyn — prychnął Uchiha zabierając rękę i odszedł powolnym krokiem.
Naruto
natomiast natychmiast wyciągnął komórkę i odczytał: „Kto się czubi, ten się
lubi”. Pokręcił głową i spojrzał w kierunku, gdzie zniknął Sasuke, a
następnie ociężale skierował się do wyjścia z firmy.
***
Uzumaki
z niecierpliwością stukał palcami po blacie, czekając na upragniony dźwięk
oznaczający nadejście nowej wiadomości. Cały czas analizował, szukał logicznego
wytłumaczenia lub zaczynał snuć teorie spiskowe. Wydawało mu się to nierealne,
niemożliwe. Nigdy nie przypuszczałby, że los popchnie go w kierunku, z którego
kiedyś wiałby bez zastanowienia. Każda porada, każda wskazówka, powoli zbliżały
go do upragnionego celu. A on nie wiedział co o tym myśleć. Kiedy próbował
rozgryźć ten zagadkowy fakt, że wszystkie znaki skupiają się na Sasuke, nic nie
przychodziło mu do głowy. Codziennie poświęcał ponad pół dnia na rozmyślania,
co znaczyło, że miał cholerne zaległości. I teraz właśnie, był zmuszony stawić
czoła furii Uchihy.
—
Naruto, dawaj ten raport! — warknął brunet wrogo. Zmrużone oczy ciskały gromy,
a usta zaciśnięte miał w wąską kreskę.
—
E… Nie mam? — wyjąkał, odsuwając się na krześle nieco w tył. — Ale zaraz
zrobię, serio! — zawołał, gdy zobaczył, że Sasuke oparł dłonie na blacie biurka
i pochylił się w jego stronę.
—
Młocie, tego pieprzonego raportu nie zrobisz w ciągu dwóch godzin. Ty durniu,
muszę to jutra przedstawić szefowej, a ty odwalasz taki numer?! — Sasuke
był autentycznie wściekły, bo akurat tego nie przewidział. Nigdy nie zdarzyło
się, żeby Naruto czegoś nie miał. Mógł mieć nieskończony, do poprawki lub do
analizy, ale nigdy, przenigdy nie okazało się, że nie ma kompletnie nic
zrobione.
Szybkim
krokiem podszedł do skulonego na krześle Uzumakiego i złapał go za koszulkę.
—
Ty idioto! — cichy lodowaty ton, nie wróżył nic dobrego. — Będziesz tu tkwił
tak długo dopóki nie skończysz, jasne? Nic mnie to nie obchodzi, rano chcę go
mieć na biurku!
—
Nie…
—
Co „nie”, młocie!? Nie dałem ci wyboru, durniu. Oświadczyłem ci, co masz
zrobić, nic innego mnie nie obchodzi. W przeciwnym razie, ty pójdziesz jutro do
Tsunade. — Odepchnął go, puszczając, a Naruto odruchowo przyłożył dłoń do
miejsca, gdzie przed chwilą spoczywała ręka Sasuke.
—
Ale, Sasuke! Przecież…
—
Zamknij się, Uzumaki. — Wyszedł, nie słuchając żadnych wyjaśnień.
A
Naruto tylko westchnął cicho, zabierając się do pracy.
***
Siedział
pochylony nad kartką i przecierał zmęczone oczy, które jakoś tak same mu się
zamykały. Otwierał je niemal natychmiast, gdy tylko wyobraził sobie wściekły
wyraz twarzy Sasuke, gdyby ten powiedział mu, że nie dał rady skończyć. Zebrał
się w sobie i pijąc już chyba piątą kawę dzielnie walczył z rubrykami i
pieczątkami. Kilka razy przewracał ułożony stosik, opierając się łokciem o blat
i był zmuszony zbierać wszystko z podłogi. Przysunął sobie krzesło i na nim
położył wszystkie uzupełnione dokumenty, żeby znów niepotrzebnie nie marnować
nocy. Klął pod nosem, gdy tylko popełnił jakiś błąd. Schylił się do najniższej
szuflady biurka i szukał teczki, w której znajdowały się kolejne potrzebne mu
dane. Usłyszał skrzypnięcie drzwi i chcąc się szybko wyprostować uderzył głową
o kant.
—
Jasna cholera! — wrzasnął z furią, masując obolałe miejsce.
—
Brawo, młocie. Zabij się, a nigdy nie skończysz.
—
Sasuke? Co ty tu jeszcze robisz? — spytał Naruto, odchylając się na krześle.
—
Przyszedłem sprawdzić czy nie śpisz.
—
Draniu, przecież pracuję!
—
Nareszcie — prychnął Uchiha. — Obyś do rana skończył.
—
Mógłbyś mi pomóc. — mruknął cicho, bo gdyby wzięli się za to razem, to
skończyli by raz dwa.
—
Chciałbyś. Idę do domu, powodzenia, młocie — powiedział księgowy. Owszem,
chciał wyrwać mężczyznę, ale to nie znaczyło, że ma wyręczać go w obowiązkach.
—
Dupek! — Naruto, nie przejmował się tym, że jego gość doskonale
usłyszał obelgę. Przecież to on tu jest w gorszej sytuacji, ma więc prawo
pomarudzić. Cholerny Uchiha, musiał, oczywiście, że musiał tutaj przyjść i go
rozproszyć. Zajęty złorzeczeniem w myślach pod adresem bruneta, usłyszał ciche
stuknięcie drzwi, a gdy podniósł głowę, Sasuke już nie było. Został sam, z
bólem głowy i kolejną porcją myśli, które skutecznie utrudniały mu skupienie
się na pracy.
Witam,
OdpowiedzUsuńciekawe jak zareaguje Naruto jak się dowie, że te wszystkie wróżby wysyłał Sasuke, chciałabym aby na jakiś czas przestał zwracać na nie uwagę...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Muszę przyznać, że robi się coraz ciekawiej, a zimny Sasuke jest taki... cholernie seksowny! Myślę, że Naru też to zauważył, bo z pewnością jest masochistą, czy coś koło tego :D. Ciągle nie mogę wyjść z podziwu jak płynnie idzie Ci opisywanie wszystkiego, krok po kroku. Zostaje mi życzyć weny i mnóstwa czasu na pisanie, no i lecieć do kolejnej części :).
OdpowiedzUsuńZachwycona historią,
Twoja R ♥.