28.11.2014

Hole in one - 3/?

 Przybyłam z nowym rozdziałem :D Dzisiaj fik "Hole in one", gdzie prym wiodą nasi golfiści ;) Poniżej dwan zagadnienia, które mogą Wam się przydać podczas czytania, reszta powinna być zrozumiała. Jeśli jednak coś będzie niejasne dajcie znać, postaram się to wytłumaczyć. 
Nie przedłużając, zapraszam.

Rozdział 3
Betowała: Vanes :*


Słowniczek ;)

1.     Match play – Gra na dołki. Wygrywa gracz, który umieścił piłkę w pojedynczym dołku mniejszą ilością uderzeń
2.    Czarny poziom/srebrny poziom – Wyróżniamy trzy poziomy zaawansowania w golfie. Są to początkujący, który odznacza się kolorami: biały, żółty, pomarańczowy; średniozaawansowany: zielony, niebieski, purpurowy oraz zaawansowany: czerwony, srebrny, czarny. Im ciemniejszy kolor w danym poziomie tym lepszy jest zawodnik. Aby zdobyć kolejne poziomy zaawansowania potrzebne jest zaliczenie testu sprawnościowego. Zawodnik, który zaliczy test sprawnościowy otrzyma opaskę na rękę, w kolorze odpowiednim dla poziomu, który zaliczył.


 ***


Istnieją dwa rodzaje pamięci: krótka i długotrwała. Naruto zdecydowanie używał tylko tej pierwszej. Ważne dla niego rzeczy wykonywał natychmiast, a te mniej ważne odkładał na później, z reguły nie robiąc ich nigdy. Tak też stało się z wyborem menu na przyjęcie urodzinowe Kushiny. Kartka, którą dał mu tata, spoczywała w kieszeni spodni, samotna i zapomniana aż do dnia poprzedzającego imprezę.
            Uzumaki gapił się dłuższy czas na świstek zmiętego papieru, nie rozumiejąc za bardzo co to jest. Moment olśnienia nadszedł, gdy rozdzwoniła się jego komórka, a na wyświetlaczu ukazał się napis: „Tata”. Zawahał się przez moment, ale w końcu odebrał, postanawiając grać na zwłokę.
            — Tak? — mruknął do aparatu, jednocześnie przełykając ślinę.
            — Naruto! — W głosie Minato wyraźnie było słychać zniecierpliwienie. – Masz to menu? Przynieś to zestawienie do mojego gabinetu! Zresztą, miałeś to zrobić wczoraj! Czemu cię nie było?
            — Bo... Bo wszystko już załatwiłem!
— Co?!
— No co, co? Załatwione jest. Zrobiłem sam, żebyś miał mniej obowiązków. Przecież to była chwila moment i już. A teraz spieszę się na pole, porozmawiamy później, ok? — I to mówiąc, rozłączył się i odrzucił telefon na łóżko. Już żałował, że skłamał, ale nie miał czasu rozpaczać, bo czekał go trening z Sasuke. Na polu musiał pojawić się punktualnie, inaczej Uchiha urwie mu łeb. Szybko się ubrał i popędził do klubu.

Ironią losu było, że Naruto cechował się wspomnianą już pamięcią krótką. Podczas gry jak zwykle obserwował bruneta, w pełni jednak skupiał się na rozgrywce. Dziś Sasuke wybrał metodę przejścia pola stroke play, czyli tę, w której wygrywa zawodnik z najmniejszą liczbą uderzeń. Uchiha od początku pola pokazywał najwyższą formę – każdy pokonany dołek w notesie Naruto zdobił napis: „birdie” co znaczyło, że użył o jedno uderzenie mniej niż przeciętny zawodnik. Nie powinno go to dziwić, przecież to Uchiha, ale w duchu był pełen podziwu, że ten niby początkujący zawodnik pnie się w górę w zastraszającym tempie. Przy osiemnastym dołku Naruto wiedział, że prawdopodobnie dziś padnie nowy rekord klubu. I byłby to możliwe, gdyby nie zaskakujący dźwięk komórki, który skutecznie rozproszył bruneta zamierzającego się do uderzenia.
— Kurwa! — syknął cicho Sasuke, obserwując tor lotu piłeczki. Gdy spadła w miejscu innym, niż przewidział, z wściekłością odwrócił się i wepchnął zaskoczonemu caddiemu kij w ręce.
— Może tak trochę delikatniej? — spytał Naruto, ale Sasuke nie zwrócił na jego słowa żadnej uwagi. Zajęty był ściąganiem rękawiczki, a następnie szybkim ruchem wyciągnął z kieszeni milczący już telefon i zaczął stukać coś na klawiaturze, po chwili przyłożył aparat do ucha i czekał na połączenie.
— Zwariowałeś?! — oburzył się Naruto. — Wiesz, że właśnie łamiesz regulamin? Odłóż to — powiedział, starając się panować nad wzburzeniem. Akurat tego się nie spodziewał.
Sasuke jednak zmierzył go ostrym spojrzeniem i z sarkazmem rzucił:
— Skończyliśmy. Spakuj sprzęt, spadam stąd.
— Jak to?                                                                 
Brunet jednak odwrócił się plecami do niego i warknął do telefonu: Czego chcesz, Itachi?! Właśnie przerwałeś mi rozgrywkę!
Naruto szybko spakował sprzęt i ruszył za nim, słuchając urywków rozmowy. I właśnie wtedy, gdy po raz kolejny brunet podniósł głos i rzekł: „Skąd ja ci teraz znajdę nową kelnerkę?!”, Naruto olśniło. Sasuke. Catering. Problem z menu i firmą. Odetchnął z ulgą, zapominając o incydencie z przed chwili. Prawdopodobnie był uratowany.

***

Wlókł się za brunetem aż do szatni, zachowując odpowiedni dystans. Nie chciał, by zaaferowany rozmową pomyślał, że podsłuchuje i postanowi go odprawić. Musiał z nim porozmawiać – szansa na ratunek zależała od Uchihy, a on miał zamiar męczyć go tak długo, dopóki ten mu nie pomoże. Stał więc oparty o ścianę i nerwowo tupał stopą o podłogę. Niestety Sasuke najwyraźniej nie spieszył się, by zakończyć rozmowę, a Uzumaki nie należał do osób cierpliwych, zwłaszcza gdy miał na niego spaść gniew ojca, że zawalił w tak ważnym, a jednocześnie prostym zadaniu. Niestety nie przewidział jednego, a mianowicie tego, że Sasuke nie przerywając rozmowy, postanowi opuścić klub. Widząc jak Uchiha zmierza do wyjścia, Naruto spanikował. Ratunek wymykał mu się z rąk, a on kombinował jak temu zapobiec. W akcie desperacji, gdy brunet coraz bardziej zbliżał się do swojego samochodu, podbiegł do niego i złapał za rękaw, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
— Co robisz? — warknął Sasuke, zaskoczony tym gestem.  — Oszalałeś? — dodał, wyrywając się z uścisk, bo Naruto w dalszym ciągu go trzymał.
— Potrzebuję cię. Znaczy pogadać z tobą muszę. Pilnie. — Patrzył wprost w czarne oczy, dając mu tym do zrozumienia, że nie żartuje i sprawa naprawdę jest poważna.
— Muszę kończyć — odezwał się Sasuke do swojego rozmówcy, kończąc rozmowę. — Czego chcesz? Tylko szybko, mam problem w firmie i muszę się nim zająć natychmiast.
— Potrzebuję twojej firmy! Cateringu, na jutro! Pomożesz? Moja mama ma jutro urodziny i chcieliśmy to połączyć z dwudziestoleciem istnienia klubu. Ojciec chciał, żebym przyszykował menu, ale zapomniałem! A jak dowie się, że zawaliłem, wywali mnie z klubu, choć pewnie nie będzie musiał, bo prędzej matka urwie mi głowę, że zaproszeni goście nie dostaną nic do jedzenia! A przecież jako właścicielka…  — Naruto urwał nagle, zasłaniając usta dłonią. 
Z twarzy Uchihy odpłynęły wszystkie kolory, jak tylko chłopak skończył mówić. Z wyraźnym zdumieniem przyglądał mu się spod rzęs, by po chwili lodowatym tonem spytać:
— Impreza dwudziestolecia klubu? Urodziny twojej matki? Właścicielka?!
W tym właśnie momencie po raz kolejny Uzumakiego zawiodła własna pamięć. Gdy zdał sobie sprawę, co właśnie zrobił, westchnął ciężko, w myślach wyrzucając sobie od idiotów. Sam się wygadał, przecież Sasuke nie jest głupi i po jego reakcji można wnioskować, że szybko połączył fakty, odkrywając prawdę.
— Eee… — zająknął się nieśmiało, próbując jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Niestety było za późno, nic już nie mógł zrobić. Powiedział stanowczo za dużo, pogrążając się kompletnie. Chłodny wyraz twarzy Uchihy nie pozostawił mu złudzeń, że kłamstwo, jakie wokół siebie stworzył, nie zasługiwało ani na wybaczenie, ani na pomoc, o którą prosił. — Nie, już nieważne. Zapomnij — wyszeptał przez zaciśnięte z nerwów gardło.
— Zapomnij?! Ty durniu! Oszukiwałeś mnie przez cały czas, a teraz oczekujesz, że zapomnę? — Sasuke podniósł głos, na co Naruto speszył się nieznacznie, wbijając wzrok w chodnik.
— Sasuke…
— Zamknij się! Najlepiej zejdź mi z oczu, oszuście!
Naruto, nie odzywając się ani słowem, posłusznie odwrócił się i odszedł przygarbiony. Wiedział, że przegiął, nie było więc sensu przeciągać tej kompromitującej dla niego rozmowy.


***

Sasuke stał i patrzył jak Naruto wchodzi do klubu. Przez kilka sekund nie mógł się nadziwić, że Uzumaki był tak bezmyślny, że samemu się wydał. Zacisnął pięści ze złości, bo nagle wszystko zrozumiał. Przypomniał sobie kilka sytuacji, które niegdyś wydawały mu się dziwne, na przykład gdy idąc do miasta, Naruto zawsze poruszał się bocznymi uliczkami. Tłumaczył wtedy, że nie lubi tłoku, a Sasuke mu uwierzył. Pamiętał również reakcję Naruto w szatni na wieść, że wzywa go prezes. Zrozumiał wtedy, że Naruto czuł zmieszanie, bo Inuzuka mógł go wydać już wtedy. Wszystkie elementy układanki wskakiwały powoli na swoje miejsce, co niespecjalnie Sasuke cieszyło. Gniew kłębił się w nim, ale teraz nie mógł sobie pozwolić, by zawładnęły nim emocje.  Naruto był synem właścicieli klubu i tyle, cała reszta to cholerne kłamstwa. Odetchnął głęboko, starając się uspokoić rozszalałe myśli i pokłady złości chcące wydobyć się na wierzch.
Nie mógł pojąć tylko jednego, dlaczego zgłosił się na jego pomocnika. Skoro był, nie oszukując się więcej, osobą o wysokiej pozycji społecznej, zapewne cieszącą się uznaniem i szacunkiem, to czemu wcielił się w rolę podrzędnego caddiego?  Co skłoniło go do podjęcia takiej, a nie innej decyzji? 
Zrobił krok w przód, ale zatrzymał się.
— Kurwa — zaklął pod nosem, zerkając na samochód. Chciał dowiedzieć się prawdy, jednak teraz czekał go inne obowiązki. Problemy w firmie nie mogły czekać, reputacja nie mogła ucierpieć, bo stawka była zbyt wielka.
Wsiadł do auta i odpalił silnik, postanawiając rozmówić się z młotkiem innym razem. Dręczyła go jednak jeszcze jedna uporczywa  myśl – co teraz z turniejem? Nie wiedział, czy ktoś inny oprócz Uzumakiego będzie w stanie tak dobrze się z nim dogadać. Sasuke był typem samotnika, inni byli mu niepotrzebni w codziennym życiu, jednak Naruto jakimś cudem przebił się przez jego barierę i stał się dla niego prawdziwym przyjacielem. I chyba właśnie dlatego czuł się w tym momencie tak cholernie rozczarowany.

***

Popołudniem, gdy największy zamęt został opanowany, a on uratował sytuację, znajdując nową kelnerkę na godzinę przed planowanym cateringiem i wykonując jeszcze tysiąc innych obowiązków, Sasuke przekroczył próg mieszkania. Marzył o kubku gorącej kawy i chwili odpoczynku od dzisiejszego szaleństwa.
Siedział w fotelu, delektując się przygotowanym wcześniej napojem, gdy jego myśli zaczęły krążyć wokół Uzumakiego. Następnie Sasuke zaczął znów zastanawiać się co z turniejem, w którym mieli wziąć udział. Myśl o rezygnacji zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Nie zrezygnuje, nawet jeśli zmuszony będzie znosić towarzystwo tego kłamcy, postanowił.
Pod wpływem impulsu włączył laptopa, by sprawdzić jakie ciekawostki o jego życiu krążą w sieci. Momentalnie obudziło się w nim uczcie potwornego gniewu, przypominając sobie wszystkie chwile, które spędzili razem, a które były tylko iluzją prawdziwego Naruto.
Wpisał w wyszukiwarkę internetową „Naruto Uzumaki” i czekał na załadowanie się strony, niecierpliwie stukając palcami po blacie biurka. Gdy wyskoczył mu kilka wyników, otworzył pierwszy z nich, szybko przebiegając oczami treść artykułu. Z tego co wyczytał, dowiedział się tylko tyle, ż chłopak ma nieposzlakowaną opinię i jest niezwykle utalentowany w golfa, jak również że nie udziela się medialnie, unikając wywiadów i publicznych wystąpień. Zmarszczył w niezadowoleniu brwi, bo tyle to sam wiedział, a nie lubił marnować czasu na rzeczy niepotrzebne. Już miał wyłączyć przeglądarkę, gdy jego uwagę przykuł link z plotkarskiego portalu społecznościowego. Nienawidził plotek, wręcz brzydził się nimi, jednak coś podkusiło go do przejrzenia strony. Na środku widniał napis: „Uzumaki Naruto – dziedzic golfowego pola Konoha - prawdopodobnie homoseksualistą!”, a niżej obszerny artykuł z dołączonym zdjęciem Naruto w jakieś podrzędnej knajpce, uwieszonego na ramieniu nieznanego szatyna. Sasuke długo wpatrywał się w ekran, niedowierzając temu, co widzi.

***


Naruto z coraz większą desperacją przeglądał adresy firm cateringowych, a zimny pot spływał mu po plecach. Wszystkie rozmowy skończyły się fiaskiem z powodu tej samej wymówki: brak terminu i zbyt późno złożona oferta.
Rzucił książką w kąt, mając wszystkiego dosyć. Nie potrafił się skupić, cały czas mając w głowie upokorzenie, które sam na siebie ściągnął, odkrywając przed Sasuke kim jest. Pokręcił głową, odrzucając niechciane myśli. Jednak już po chwili, wiedząc, że to jego ostatnia szansa, postanowił udać się do biura Sasuke. Z góry odłożył rozmowę telefoniczną, bo wiedział, że Uchiha zaraz by się rozłączył. Pozostawała tylko jedna opcja – rozmowa twarzą w twarz. Naruto westchnął ciężko po raz kolejny tego dnia. Musiał to zrobić, choć nie sądził, że to cokolwiek zmieni. Był jednak winny Sasuke przeprosiny i zamierzał to zrobić bez względu na cenę. A ta była wysoka, bo mógł stracić dobrego kumpla na zawsze. O ile już go nie stracił. Jednak nie przekona się, dopóki nie spróbuje naprawić swoich błędów. Tak, przyszedł czas wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i stawić czoła narastającym problemom.
— I tak mam nóż na gardle — mamrotał do siebie, narzucając kurtkę i rozglądając się za kluczami. — Najwyżej on zabije mnie pierwszy.

***

— Mogłabyś przynieść mi kawę? — spytał wysoki brunet, stojąc na progu swojego biura, zwracając się do siedzącej w recepcji sekretarki.
Ta, słysząc głos prezesa, poderwała się gwałtownie z miejsca, co najpewniej oznaczało zgodę. Itachi uśmiechnął się pod nosem z zamiarem powrotu do środka, gdy drzwi wejściowe otworzyły się i stanął w nich nieznany mu chłopak.
— Dzień dobry — odezwał się Naruto, zauważając go.
— Dzień dobry — odpowiedział starszy Uchiha, wychodząc mu na spotkanie. — Słucham pana, w jakiej sprawie pan przyszedł? — Zwrócił się do niego oficjalnie.
— Eee… — Uzumaki zająknął się, zauważając niezwykłe podobieństwo do jego prawdopodobnie byłego przyjaciela. — Szukam Sasuke — dokończył po chwili.
— Przykro mi, ale go nie ma. Może ja będę w stanie pomóc? Proszę, przejdźmy do gabinetu i porozmawiajmy, dobrze?
Naruto już chciał zaprotestować, wymigać się namiarem obowiązków, gdy wtem coś w oczach rozmówcy skłoniło go do zmiany zdania. Mężczyzna był bardzo podobny do Sasuke, więc pewnie rozmawiał z jego starszym bratem. Jednak ten człowiek emanował dziwnym ciepłem, które zachęcało do jego towarzystwa, więc Naruto postanowił wyłuszczyć mu swój problem, znów nabierając nadziei, że może wszystko jakoś się ułoży. Jednak zanim usiadł naprzeciw niego i zaczął mówił, spytał:
— Powiesz mi, gdzie znajdę Sasuke, jak już skończymy?
— Dobrze — skinął głową. Determinacja na twarzy blondyna była aż nazbyt widoczna, a to dało prezesowi jasny sygnał, że chłopakowi bardzo zależy na rozmowie z jego bratem. Nie zamierzał wnikać w szczegóły, czując, że i tak niczego więcej się nie dowie.  — A teraz słucham, o co chodzi?
— Potrzebuję cateringu… — zaczął Naruto, biorąc głęboki wdech i powoli zaczął tłumaczyć zaistniałą sytuację, a Itachi rozparł się w fotelu, słuchając uważnie każdego jego słowa.


***

Kuszenie losu było czymś, co  Naruto robił nagminnie. Zwłaszcza teraz, stojąc pod domem Uchihy i zastanawiając się jakiej wymówki użyć, by drań wpuścił go do środka. Przyszedł tu bez żadnego planu, impulsywnie i właśnie tracił całą pewność siebie. No bo, co niby miał powiedzieć? „Cześć, Sasuke! Musimy pogadać, oto jestem!”? Westchnął cicho, bo wiedział, że to nie przejdzie. Zwłaszcza, że to on sam był powodem, dla którego Sasuke najpewniej zatrzaśnie mu drzwi przed nosem, gdy tylko go zobaczy. No ale skoro już tu dotarł, nie zamierzał rezygnować. Zimna kropla spadła mu na policzek, na co uśmiechnął się szeroko – pretekst do wejścia dosłownie spadł mu z nieba. Stał chwilę w miejscu, pozwalając, by deszcz przemoczył mu ubranie, a następnie ruszył w kierunku posiadłości Sasuke.
Jednym pocieszeniem było to, że Itachi po wsłuchaniu go, stwierdził, że lubi wyzwania i chętnie przyjmie to zlecenie. Czasu było mało, wręcz nie było go wcale, toteż zaraz po złożeniu swojego podpisu pod wybranym menu i uzyskaniu adresu Sasuke, Naruto został, co prawda bardzo grzecznie, aczkolwiek stanowczo, wyproszony z gabinetu. Nim zapukał do drzwi, dłoń zatrzymała się w powietrzu a jego znów naszły wątpliwości, czy postępuje słusznie, przychodząc tutaj. W końcu zapukał, a ciche kroki po drugiej stronie drzwi upewniły go, że gospodarz jest w domu.
— Naruto? — zdziwił się Uchiha, widząc przemoczonego do suchej nitki Uzumakiego, stojącego na progu. Po chwili jednak jego twarz przyozdobił wściekły grymas i z hamowanym gniewem spytał: — Czego chcesz?!
Naruto stał dłuższą chwilę bez słowa, tylko obserwując Sasuke. Mocny uchwyt na klamce i lekko zaciśnięte szczęki dobitnie świadczyły, że jest zły, nawet bardzo zły.
— Chciałem przeprosić i wyjaśnić ci…
— Nie potrzebuję żadnych wyjaśnień, młocie! Ani twoich żałosnych przeprosin! Wystarczy mi to, że cały czas pewnie świetnie się bawiłeś, oszukując mnie.
— Wcale nie – zaprzeczył szybko Naruto, samemu zaczynając być złym. Nie sądził, że Uchiha odbierze to w taki sposób i to zmusiło go do gwałtownej reakcji. Dźgnął chłopaka  palcem w klatkę piersiową i wysyczał przez zaciśnięte zęby: — Nie bawiłem się dobrze! Nie wiesz nawet czemu tak postąpiłem, a już wydajesz na mnie osąd, że to wszystko tylko dlatego, żeby akurat ciebie oszukiwać! Otóż nie! To ja chciałem stać się kimś innym, kimś kto nie ma do pleców przyczepionej łatki bogatego bachora, który wszystko ma dzięki kasie rodziców! Chciałem być kimś normalnym! Chciałem… — Urwał nagle, bo prawdziwych motywów, czemu ukrył przed Sasuke swoją tożsamość, nie potrafił zdradzić. Sasuke chyba umarłby ze śmiechu, gdyby oświadczył mu, że Uchiha go pociąga. Albo by go znienawidził na zawsze.
— Właź, młocie! — Uchiha w mgnieniu oka złapał go za przemoczoną kurtkę i wciągnął do środka z hukiem zatrzaskując drzwi. — Przestań się wydzierać, bo za chwilę zlecą się tu wszyscy plotkarze z okolicy! — wysyczał przez zaciśnięte zęby. — Chcesz pogadać? Dobrze! Idziemy!
W pełnej napięcia ciszy Uchiha poprowadził go do salonu, gdzie usiedli po przeciwnych stronach stołu. Atmosfera zagęszczała się coraz bardziej, więc Naruto postanowił przejąć inicjatywę. Odchrząknął i spojrzał na bruneta, chcąc się odezwać, jednak ten przerwał mu uniesieniem dłoni. Widać było, że przez moment toczył wewnętrzną walkę sam ze sobą, co nieco zaciekawiło Naruto. Może szansa na przebaczenie i naprawę ich relacji jednak istniała?
— Najpierw ja zadam ci kilka pytań, bo nie wiem, czy w czasie twojego przemówienie jakie zapewne masz już uszykowane, uzyskam na nie odpowiedzi. Więc zamknij się i odpowiadaj na pytania, jasne? — Mówił suchym, wypranym z emocji głosem.
— Zgaduję, że nie mam wyboru. Dobra, dawaj, Uchiha. — Naruto nie wiedział czemu, ale w mieszkaniu bruneta czuł się niezwykle komfortowo, rozparł się więc wygodnie na fotelu i czekał.
— Skoro jesteś tym, kim jesteś, to zapewne umiesz grać w golfa, czy tak? — Przenikliwe spojrzenie czarnych oczu spoczęło na zaskoczonym chłopaku.
— Umiem. Ale to chyba logiczne co? Dziwnym by było, gdybym nie umiał, nie sądzisz? — Uśmiechnął się delikatnie, jednak Uchiha nie skomentował tego ani słowem.
— Dobrze. Jaki jest twój poziom?
— Czarny. — Naruto wzruszył ramionami.
Uchiha uniósł w zdziwieniu brwi, jednak nic innego nie zdradzało, że słowa chłopaka go zaintrygowały. On sam miał poziom srebrny, był o krok od zdobycia najwyższego poziomu zaawansowania, a Naruto już go posiadał. Po chwili prychnął tylko ironicznie.
— Taa… Powinienem to przewidzieć, przecież syn prezesa nie musi się zbytnio wysilać, prawda? Z góry ci mówię, że turniej jest dla mnie niezwykle istotny, i mimo wszystko, zamierzam wziąć w nim udział. I ty też, dajmy na to, że to twoja kara za to oszustwo.
— Sasuke… — jęknął Naruto, próbując dojść do słowa, niestety nie było mu to dane.
— Cicho bądź, Uzumaki. Sprawdzimy ten twój poziom, bo nie wiem, czy po tym oszustwie będę skłonny w cokolwiek ci uwierzyć.
— Sasuke! — Naruto miał dość. Zacisnął dłonie na podłokietnikach i wychylając się lekko w stronę bruneta, dodał bojowym tonem: — Zdobyłem ten poziom sam, bez pomocy rodziców! Nie musisz mnie aż tak źle osądzać.
— Nie dałeś mi wyboru, ale nie martw się, jak już mówiłem, sprawdzimy to.
— Hę? Co proponujesz?
— Grę. Match play, dokładniej mówiąc.
— Nie masz szans, Uchiha. — W głosie Naruto wyraźnie słychać było pewność siebie.
— Przekonamy się. A teraz wynoś się z mojego domu.
— Co? Przecież mieliśmy porozmawiać! Wyjaśnij mi chociaż co ma znaczyć to, że dalej chcesz wziąć udział w Wielkim Szlemie?
— Porozmawiamy w odpowiednim czasie, a teraz wyjdź. Mam cię dość, w tej chwili zależy mi tylko na turnieju, a ty mało mnie interesujesz.
Naruto, chcąc nie chcąc, skierował się do wyjścia. Gdy trzymał dłoń na klamce poczuł na karku ciepły oddech i szept Sasuke:
— To ty nie masz szans ze mną, Uzumaki. Zobaczysz.






2 komentarze:

  1. Hej,
    przepraszam, że dopiero teraz, ale wiesz jak jest. Na czytanie jest czas, za to na komcianie nie koniecznie xD
    Żebyś już nie smutkowała walnę ten komentarz. Ale na forum, tak są fajniejsze funkcje ;)
    Napiszę tylko : bums, ach, kwik - czyli moje reakcje co do poszczególnych fragmentów, nie koniecznie w tej kolejności. Po prostu cudne!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    rozdział naprawdę świetny, sam Naruto się wygadał przed Sasuke, może i to dobrze, bo później mogłoby być i gorzej, choć właśnie Sasuke uważa, że Naruto okłamywał go we wszystkim, i już uważa, że jak jego rodzice są właścicielami klubu to wszystko łatwo mu przyszło, mam nadzieję ogromną, że Naruto pokaże co potrafi i wygra, mam wrażenie, że na końcu to Sasuke go sprawdzał...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń