17.01.2015

Bo tak chciał los - 3/?

No, po długim leżakowaniu tego opowiadania, w końcu je ruszyłam. :D I powstał kolejny rozdział, na który serdecznie zapraszam xD.

Betowała: e.Q i Vanes, za co ślicznie dziękuję :*

Nie przedłużając, zapraszam :D Mam nadzieję, że udami się Was zaskoczyć przebiegiem zdarzeń w tym rozdziale ^^.



Daty, dane, tabele i cyfry nie chciały zniknąć mu sprzed powiek. Stres pogłębiał się z każdą mijaną sekundą, gromadząc się w środku i szukając ujścia. Niestety czas naglił i Naruto nie mógł pozwolić sobie na jakiekolwiek rozproszenie uwagi. Łyk kawy, zimnej już, nie przyniósł ulgi, a przemęczony organizm i klejące się od braku snu powieki tylko utrudniały skupienie. Był jednak zawzięty, uparcie przebijając się przez kolejne arkusze, kalkulował, liczył i uzupełniał powstałe braki, ignorując wszystkie oznaki zmęczenia. Parł do przodu, mimo czwartej nad ranem i obolałego od długotrwałego siedzenia kręgosłupa.
Wreszcie, gdy był już na skraju wyczerpania, kliknął po raz ostatni i po przeczytaniu stworzonego w mękach raportu, odetchnął pełną piersią, zadowolony z efektu.
Położył głowę na biurku i nie przejmując się już niczym, pozwolił sobie na drzemkę.

***

Sasuke zaparkował samochód i automatycznie spojrzał w górę, szukając okien od biura Uzumakiego. Zastanawiał się, czy ten wywiązał się z zadania i przygotował zestawienie, bo jeśli nie, to Tsunade da im ostro popalić. Specjalnie przyjechał do pracy trochę wcześniej, chcąc upewnić się, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Ruszył w kierunku wejścia, skinął głową dozorcy i wsiadł do windy, by ta zawiozła go na odpowiednie piętro. Po wyjściu z niej od razu skierował się do pokoju Naruto, nawet nie trudząc się, by ściągnąć z siebie wierzchnie okrycie, czy odłożyć teczkę.
— Uzumaki, masz?! — warknął, przekraczając próg. — Obyś… — urwał w pół słowa, zauważając, że mężczyzna śpi.
Podszedł bliżej i ostrożnie, by go nie obudzić, zabrał leżącą na blacie teczkę, a następnie szybko ją przekartkował. Wszystko się zgadzało, Naruto zdążył, więc z niemałą ulgą Uchiha odetchnął. Obrzucił śpiącego pobłażliwym spojrzeniem i wyszedł, zabierając dokumenty ze sobą. Uśmiechnął się wrednie sam do siebie, przyglądając się trzymanej w ręku zdobyczy. Chyba znów przyszedł czas na jakiś mały spektakl z telefonem w roli głównej.

***

— Jasna cholera! — krzyknął Naruto po przebudzeniu się i zauważeniu, że pisany całą noc raport wyparował. — Inuzuka, jeśli to twoja sprawka, to cię zabiję! — Rozzłoszczony, przerzucał wszystkie papiery na biurku w poszukiwaniu zguby.
— Odbiło ci?! — Kiba z niedowierzaniem wpatrywał się w miotającego się po pokoju kumpla. — Nawet nie wiem, o czym mówisz, Naruto! Uspokój się i powiedz co jest grane, a nie biegasz jak poparzony.
— Raport, do cholery! Gdzie on jest? Gdzie?! — zawył Uzumaki w desperacji. — Całą noc siedziałem przy tym gównie, a teraz go nie ma! — Uzumaki schował twarz w dłoniach, mając już dość wszystkiego. Ktoś najwyraźniej bawił się jego kosztem, a on nie zamierzał tak tego zostawić.
— Spokojnie, przecież na pewno gdzieś tu jest, zaraz pomogę ci szukać — zaoferował się Inuzuka, widząc pogłębiającą się rozpacz na zmęczonej twarzy współpracownika.
— To na nic… — szepnął Uzuamaki, który popadł w rezygnację. Zaraz jednak otrząsnął się, bo nie mógł tak tego zostawić. Ten kto wywinął mu taki numer, srogo go popamięta. — Która godzina? — spytał nieco przytomniej, przypominając sobie, że spotkanie z szefową zapowiedziane zostało na dziewiątą rano.
— Za pięć dziewiąta, a co?
— No to po mnie. Nie dość, że Uchiha i Tsunade mnie zabiją, to jeszcze stracę pracę! — jęknął przerażony, sięgając do kieszeni po telefon.
— Przestań panikować! — fuknął Kiba. — Zaraz coś wymyślimy.
Naruto jednak zauważył na ekranie komórki informację o nieodczytanej wiadomości i choć nie był w nastroju, odczytał ją.
„Ktoś dzisiaj uratuje cię z kłopotów. Okaż tej osobie wdzięczność, a możesz zdobyć sprzymierzeńca”.
Naruto gwałtownie poderwał głowę, zapominając o załamaniu, jakie przeżywał przed chwilą. Zapaliła się w nim nadzieja, że może i tym razem przepowiednia okaże się prawdą.
— Muszę iść, pogadamy później! — Zostawił osłupiałego nagłą zmianą zachowania Inuzukę i wypadł z pomieszczenia, biegnąc wprost do gabinetu szefowej.
Gdy od drzwi dzieliło go tylko parę kroków, te uchyliły się i z gabinetu spokojnie wyszedł Sasuke, a Naruto niemal jęknął na jego widok. Nie zdążył, Tsunade zapewne już wie o jego porażce, tłukło mu się po głowie.
Uchiha dostrzegł go i obdarzył krzywym spojrzeniem, zbliżając się.
— Masz, oddaję, młocie. — Zatrzymał się i wcisnął osłupiałemu mężczyźnie poszukiwaną przez niego teczkę. — Już po wszystkim, a ty lepiej idź do domu.
— Ale… — Naruto nie bardzo wiedział co jest grane. Czyżby właśnie został bezrobotny? 
— Tsunade jest zadowolona, ale lepiej teraz jej się nie pokazuj.
Naruto z niemałą ulgą przyjął usłyszaną informację, zaraz jednak zmarszczył brwi w zamyśleniu. Czy to właśnie ten zapowiedziany moment, w którym ktoś ratuje mu skórę? Zastanawiał się nad wyborem między opieprzeniem Uchihy za to, że prawie doprowadził go do zawału, zabierając jego pracę, a tym by mu podziękować, że wziął na siebie całą przeprawę z szefową.
— Dla… ?
— Wyglądasz jak gówno, młocie — skrzywił się z niesmakiem księgowy. Idź się prześpij, porozmawiamy innym razem. — Uchiha odszedł szybkim krokiem, zostawiając Naruto samego. 

***

Przespał całą resztę dnia, od kiedy wrócił z biura. Chyba tylko cudem udało mu się ustać pod prysznicem, a potem dosłownie runął na łóżko, zasypiając niemal od razu.
Nawet po obudzeniu się leżał na kanapie i przerzucał bezmyślnie kanały, bo i tak nie był w stanie skupić się dłużej na żadnym oglądanym programie. Czuł się cholernie zmęczony i obolały od długiego siedzenia za biurkiem, że nawet głód nie zmusił go do ruszenia się choćby o milimetr. Już nigdy więcej nie zaniedba swoich obowiązków, oj nie. Praca wykonywana regularnie i na czas nie była lekka, a co dopiero, gdy nadeszło widmo uzupełniania luk. Których, zgodnie z prawdą, sam narobił, fakt, ale solennie sobie obiecał, że to był pierwszy i ostatni raz. Tempo pracy jakie narzucił mu Sasuke było mordercze, dotkliwie odczuwał jego skutki. Niestety pretensje mógł mieć tylko do siebie. W życiu już nie narobi sobie takich zaległości, choćby nie wiadomo co się działo. Obecne cierpienie było dobrą nauczką, by w pracy zajmować się tym czym powinien i nawet Uchiha – poniekąd sprawca tego całego bałaganu, lecz zupełnie tego nieświadomy – nie oderwie go od pracy.
 Gdy ssanie w żołądku stało się tak nieznośnie, że aż rozbolał go brzuch, zdecydował się w końcu wstać, by coś przekąsić. Ruszył do kuchni, zastanawiając się czy w ogóle coś znajdzie w lodówce, gdy wtem zawibrowała mu komórka, a on już zamierzał wrócić do pokoju, odczytać wiadomość, kiedy dotarło do niego coś jeszcze. Że to wszystko, co mu się ostatnio przytrafiło, jest po części zasługą tego durnego wróżbity, u którego subskrypcje sobie wykupił.
Cofnął się, zaciskając dłonie w pięści, starając się ze wszystkich sił zignorować świadomość, że kolejna „złota rada” już na niego czeka. Toczył wewnętrzną walkę, bo przykrości, jakich doświadczył przez swoje zamiłowanie do horoskopów, skutecznie zniechęcały go do kontynuacji tego procederu. Miał ochotę rzucić wszystkie nawyki i przyzwyczajenia związane z wróżbami. Niestety były jak nałóg, kusiły, mamiły i nie pozwalały o sobie zapomnieć, a Uzumaki wiedział, że jest na przegranej pozycji.
Nie spodziewał się, że wybór, dla wielu oczywisty, między jedzeniem, gdy jest się głodnym, a chęcią sięgnięcia po telefon, będzie taki trudny. Czuł się niemal jak w pułapce, między młotem a kowadłem, niezdolny do podjęcia jakiejkolwiek decyzji. Sekundy mijały podczas, gdy Uzumaki tkwił w bezruchu, cały czas zastanawiając się, co zrobić najpierw.
— A niech to szlag! — zaklął, łapiąc się za brzuch. —Jeść! — zawył, zgrzytając ze złości zębami. Czuł się tylko trochę lepiej, nie rzucając się od razu po telefon, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że zrobi to za chwilę, porzucając ideę zerwania z nałogiem.
 Czemu ten cholerny serwis nie wysłał wiadomości parę minut temu, gdy jeszcze był w pokoju? Szykując sobie coś na ząb, tak się śpieszył, że nieomal nie potłukł talerza. Wreszcie ze stosem świeżo przyszykowanych, jednak zrobionych niedbale ze względu na szybkość, kanapek, poczłapał się do pokoju. Wpychając sobie jedną do ust, sięgnął po komórkę, nie mogąc już znieść niepewności, co też takiego znów otrzymał. Zatrzymał się jednak w pół zdania, a kanapka wyślizgnęła mu się z dłoni, gdy zauważył, że nadawcą sms-a nie jest, jak przypuszczał, serwis, tylko Uchiha. Przez moment gapił się w wyświetlacz, ale nie widział zupełnie nic, tak otumaniła go ta informacja. No bo czego Sasuke mógł chcieć? Miał zamiar upewnić się, czy Naruto żyje po tym, co przeszedł? Ciekawość w końcu wzięła górę i kliknął „otwórz”.
„Spotkajmy się wieczorem, w ‘Elicie’ ” – brzmiała treść, której znaczenia, ani tym bardziej powodu chęci do spotkania, Uzumaki nie mógł rozgryźć. Coś było nie tak. Bardzo, bardzo nie tak, skoro Sasuke zamierzał się z nim spotkać osobiście, w dodatku na gruncie neutralnym. Czyżby zrobił błąd w rozliczeniach? Nie, to niemożliwe, on nigdy nie robił błędów, choćby nie wiadomo ile siedział w pracy i ledwo widział na oczy. A poza tym, gdyby to prędzej brunet by zadzwonił i obrzucił stekiem wyzwisk, zaraz po tym się rozłączając. Co więc miał znaczyć ten sms?
Nacisnął „odpisz”, ale nie potrafił zmusić się do myślenia, tępo wpatrując się w literki na klawiszach. No bo co miał mu odpisać? „Ok”?  I co potem? Spotka się z nim, porozmawiają, Bóg wie o czym zresztą i rozejdą się do domów tak jak zwykle?
Nie, nie, nie, to nie dzieje się naprawdę, nie, zaklinał w myślach, nie wiedząc, do czego to wszystko zmierza. Musiało być drugie dno, inaczej chyba zaraz zapisze się do specjalisty od uzależnień, by raz na zawsze pozbyć się mani na punkcie wróżb, bo właśnie o to teraz prawie się modlił. Czemu nie potrafił sam podjąć decyzji?! Czyżby życie było dla niego, zbyt trudne, by przejść je własnym torem?
— Nie — szepnął ledwo słyszalnie. Zacisnął dłonie na telefonie, czując jak po plecach ścieka mu stróżka potu. — Sam to zrobię, sam! — Powtarzał na głos, sam do siebie, chcąc tym sposobem przekonać się o słuszności właśnie podjętej decyzji.
Nie myśląc, co robi, wziął zamach i rzucił z całej siły trzymanym w ręku przedmiotem. To zaszło już zdecydowanie za daleko, nastał jedyny dobry czas na uporanie się z problemem. Jeśli nie teraz, to kiedy?
Z szokiem przyglądał się rozsypanym częściom telefonu. Spazmatycznie łapał oddech, próbując się uspokoić, gdy, już po fakcie, przyglądał się swemu dziełu. Czuł, że zaraz się rozpłacze z nadmiaru emocji, choć bardziej miał ochotę krzyczeć i rwać włosy z głowy. W tym konkretnym momencie wydarzenia ostatnich dni po prostu go przytłoczyły – ogromny stres związany z pracą, naiwne obietnice wysyłane przez smsowego wróżbitę i jego własna słabość. To, że nawet prostej decyzji nie potrafi podjąć bez wsparcia horoskopów. I właśnie dlatego zareagował tak gwałtownie.
 I zaraz tej reakcji cholernie pożałował.
Spotkanie z Sasuke się nie odbędzie. Wszystko stracone przez jeden impuls zmęczonego i rozgoryczonego człowieka.

***

Uchiha krążył po swoim mieszkaniu, niemal wydeptując dziurę w podłodze. Co mu odbiło, do jasnej cholery? Nigdy się tak nie zachowywał, nigdy nie tracił kontroli i opanowania, a teraz zachował się jakiś szczeniak, prosto z mostu proponując Uzumakiemu spotkanie. Odwaga, jaką miał jeszcze minutę temu, opuściła go całkowicie, ustępując miejsca zdenerwowaniu. Co on sobie myślał, że przyjdzie i powie „lecę na ciebie”? Prychnął głośno rozczarowany sam sobą, wręcz zdegustowany swoim zachowaniem.
Wzrok powędrował do drugiego telefonu, tego  którego używał, by pomóc sobie zdobyć zainteresowanie Naruto. Bez namysłu, tłumacząc sobie, że to ostanie deska ratunku, wstukał treść sms-a: „Dzisiejszy wieczór lepiej spędź w domu niż poza nim”. Odetchnął głęboko i wysłał wiadomość. Teraz mógł iść spokojny, wiedział, że Naruto i tak się nie pojawi. Za bardzo zawierzył tym poradom, by ryzykować, że coś pójdzie nie tak. Ale Sasuke i tak się wybierał. To był dobry pretekst do późniejszej rozmowy. Okazja, by spytać, dlaczego się nie pojawił, nadarzy się jutro w biurze, a to zawsze jakiś realny krok w stronę wcześniej założonego planu, by ich znajomość nieco się zacieśniła. Uspokojony, że w wszystko w dalszym ciągu będzie tak, jak być powinno, zaczął szykować się do wyjścia. 

***

Uzumaki z trwogą przyglądał się swojemu dziełu. Armagedon to za mało,żeby opisać, co właśnie zrobił ze swoim mieszkaniem. Furia, jaką odczuwał minutę temu na cały świat, minęła jak ręką odjął, gdy wyżył się na swoim wnętrzu. Poprzewracane sprzęty, setki luźnych kartek zajmujących całą powierzchnię podłogi i najważniejsze – roztrzaskany telefon. Coś, co było dla niego najważniejsze, od czego wręcz uzależniał swoje życie, zostało doszczętnie zniszczone. Osunął się pod ścianę, nie mogąc dłużej ustać na nogach. Ręce trzęsły mu się od nadmiaru emocji, próbował więc się uspokoić, wyrównując oddech. Nie wytrwał długo w swoim postanowieniu, przemieszczając się ospale w kierunku resztek komórki. Chwycił kilka plastykowych części w dłoń i przyglądał im się z uwagą.
— Co mi odbiło? — spytał sam siebie, gdy ochłonął na tyle, by zrozumieć jak bardzo idiotycznie się zachował. Cieszył się tylko z tego, że nie miał żadnych świadków swojego wybuchu.
Obracając roztrzaskaną obudowę, zakiełkowała mu w głowie myśl, że nadszedł czas, aby zerwać z dotychczasowymi przyzwyczajeniami, rozpocząć nowy etap. W pełni samodzielnie. Jak zahipnotyzowany wyciągnął kartę sim, która ocalała mimo zniszczenia sprzętu i po prostu złamał ją na pół, wiedząc, że to pomoże mu choć na trochę dłużej wytrwać w swoim postanowieniu.
Nie wahając się dłużej, szybko ogarnął panujący wokół chaos i zabierając z wieszaka kurtkę wyszedł z domu. Skierował się prosto do „Elity”.

***

Pewnym krokiem wszedł do kawiarni i rozejrzał się. Wiele sobie przemyślał, gdy szał minął. I wiedział jedno: miał dość, cholernie dość tych wszystkich gierek. Zauważył zamyślonego Uchihę i zdecydowanie poszedł w jego stronę. Postanowił, że teraz musi skończyć te podchody. Chciał zrobić to właśnie teraz, bo miał dość już tych chwil oczekiwania i ciągłego życia w napięciu. Zresztą nie, nie miał dość — chciał tylko zacząć je jakby od nowa. Z czystym sumieniem, własnymi decyzjami i wyborami, których tak do tej pory unikał. Zrozumiał, że nie ucieknie od odpowiedzialności, zwalając winę na kogoś, lub raczej coś innego.
— Jestem. — Opadł na wolne krzesło i przyglądał się uważnie brunetowi, który drgnął nieznacznie.
— Spóźniłeś się. — Sasuke odparł spokojnie. Za wszelką cenę starał się ukryć zdziwienie, że Naruto właśnie, jak gdyby nigdy nic, się do niego przysiadł. No bo jak to? Przecież wysłał mu poradę, by siedział w domu. Dlaczego więc, mimo to, Uzumaki się pojawił?
— Byłem zajęty.
— Nie musiałeś przychodzić, skoro to dla ciebie taki problem — prychnął Uchiha i sięgnął po menu, byleby tylko zając czymś ręce.
Sasuke miał wrażenie, że Naruto dosłownie przewierca go wzrokiem. Poczuł się jakoś dziwnie, sam nie umiał tego nazwać, ale uczucie to wcale mu się nie podobało. Wciąż z obojętnym wyrazem twarzy, szybko kalkulował co też mógłby teraz powiedzieć. Był w kropce, pewny, że Naruto nie przyjdzie, nie uszykował sobie nawet wyjścia alarmowego. Zupełnie jak nie on.
 Teraz musiał szybko, bardzo szybko znaleźć realny powód, dla którego zaproponował to spotkanie, tyle że nic, kompletnie nic nie przychodziło mu do głowy. Korzystając z chwilowej ciszy, przywołał kelnera i złożył zamówienie, nie zwracając uwagi na towarzysza. Tak, grał na cholerny czas i wcale nie był z tego zadowolony.
— To jak? Powiesz mi o co biega? — zapytał Naruto zaraz po odejściu kelnera, który przeszkadzał w spokojnej rozmowie.
— No mów: co chciałeś, Uchiha? — Naruto rozsiadł się wygodniej na krześle, choć wewnątrz był cały spięty. Łatwo było powiedzieć, że potrzebne były zmiany, gorzej wykonać. Brak telefonu w kieszeni odczuł niemal z realnym bólem. Potrząsnął głową, chcąc wyrzucić z niej natłok przygnębiających myśli i skupił się na Sasuke.
— Nic. — Uchiha wziął głęboki wdech, postanawiając skończyć tę farsę. Nawarzył sobie piwa, toteż będzie zmuszony je wypić. Trudno, jakoś to przełknie. — Chciałem tylko i wyłącznie się spotkać i pogadać. Nie ma w tym nic innego, żadnego drugiego dna — kontynuował spokojnie, jednak pod stołem, ze zdenerwowania, lekko stukał stopą o podłogę.
 Uzumaki uniósł w zdziwieniu brew, ale nie odpowiedział. Wzruszył tylko ramionami, co najprawdopodobniej znaczyło, że wszystko mu jedno.
— No to co powiesz, mój ty kumplu? — zakpił wyraźnie.
— Przestań, młocie — warknął ostrzegawczo Sasuke, próbując zachować kamienną twarz. Szlag! To, co się działo, było mu nie na rękę, a jako sprawca tego zamętu, zobowiązany był jakoś z tego wybrnąć. Szkopuł w tym, że nie wiedział jak.
— Może wyjaśnisz mi dlaczego zabrałeś mój raport, co? — Naruto postanowił rozpocząć nurtujący go temat.
— Bo spałeś, młocie — prychnął Uchiha, jakby odpowiedź była najoczywistsza pod słońcem.
— Wystarczyło mnie obudzić.
— Żebyś u Tsunade plótł trzy po trzy? Wygadywał jakieś bzdury? Przecież nie kontaktowałeś nawet wtedy, gdy spotkaliśmy się pod jej gabinetem. Okazałbyś wdzięczność, za to, że wszystko sam załatwiłem.
W chwili, gdy tylko Sasuke wypowiedział te słowa, Naruto natychmiast przypomniał sobie wiadomość otrzymaną tamtego ranka. I gdyby nie to, że właśnie miał zamiar zerwać z tym nałogiem, pewnie by się dostosował. Podziękował i nawet w ramach rekompensaty może zaprosiłby go na kawę. Ale przecież to było jego życie i zamierzał to udowodnić, chociażby i właśnie teraz.
— Nie oceniaj mnie tak nisko, Uchiha — warknął, podnosząc się z miejsca. — To była moja działka, a ty sprzątnąłeś mi ją sprzed nosa. Jesteś zwykłym draniem, Sasuke. I nie zamierzam ci za nic dziękować, dupku.  — Odsunął krzesło i spojrzał na bruneta z góry. — Rozmowa skończona, na razie.

Uzumaki wyszedł z kawiarni szybkim krokiem i był z siebie cholernie dumny. Bo to właśnie był on, Naruto Uzumaki, a nie marionetka ślepo wykonująca każdy rozkaz.

19 komentarzy:

  1. Kocham twoje opowiadania *.* chce wiecej, prosze prosze prosze proszeeeee :3333

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaaaaak! Kocham ten rozdział! Uzumaki bierze los w swoje ręce! Zdecydowanie mi się coś takiego podoba^^. I to zaskoczenie Uchihy jest warte rozbicia telefonu, złamanej karty i zbierania obudowy po mieszkaniu :"D. Huehuehuehue...
    A Saskowi coś się sypie ta genialna intryga XD. I dobrze, nie będzie się tu wygłupiał i bawił w podchody. Powinien podejść na legalu, zaprosić na piwko i zarzucić bajerą, a nie! Uchiha, nosisz spodnie czy nie! Miej jaja i podrywaj Uzumakiego jak trzeba, a nie chowaj się wróżbitą Maciejem!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem dumna z Naruciaka!
    Koniec z nałogiem, pora zacząć kierować swoim życiem

    Ciekawe, co sobie Sasuke pomyślał po tej przemowie Naruto :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    ach jestem i to bardzo usatysfakcjonowana decyzją Naruto, tylko teraz jak kupi nowy telefon to niech nie zamawia horoskopów..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj :D
    mam do Ciebie pewne pytanie i prośbę ale nie chciałabym pisać o tym publicznie, Czy mogłabyś odezwać się do mnie na meila (slimarwen@wp.pl) lub gg (51514365) dzięki czemu będę mogła wyjaśnić moją sprawę prywatnie?

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    autorko, żyjesz już rok mija, tęsknię za Twoimi tekstami....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Żyj ;-; Twoje opowiadania są cudne ;-;

    OdpowiedzUsuń
  8. Żyj ;-; Twoje opowiadania są cudne ;-;

    OdpowiedzUsuń
  9. Szczególnie op Gratsu >w<

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    autorko, proszę chociaż się odezwij, tęsknię za Twoimi tekstami...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Kya!!! Powiem, a w zasadzie napiszę, ino tyle: wonderful! I weź mi tu dawaj ciąg dalszy, ale w tej chwili, raz, raz! Bo Cię znajdę! Pamiętaj!

    Kurde, widzę, że nie tylko ja kończę w takich momentach... Ech... To chyba ogólnopolska zaraza, czy coś w ten deseń :D.

    Buziak ;***,

    Twoja R ♥.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeee... Mówiąc, że prawie mam rozdzialik yaoi to niekoniecznie tę historię miałam na myśli... Eee... Może lepiej już się zamknę? xD Ale dzięki za komentarze, są niezwykle motywujące xD I dawaj mi linka do Twoich yaoi, małpo! ;)
      Sciskam

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. No wiesz co?! I jeszcze się przyznajesz? Okrutna!!!

      Moja Ty Pawianico! Blog yaoi jeszcze nie jest otwarty i poza szablonem, który, oczywiście, sama wykonałam, nie ma tam nic... Jednak w planach jest niedługie ruszenie z nim i wiedz, że na pewno Cię poinformuję :D. O! O! O! I jeszcze zapomniałam o najważniejszym! Kończę pracę nad Gratsu, które udostępnię w niedługim czasie na różowiastym blogu :D.

      Buziak!

      Twoja R :*.

      Ps. Staram się jak mogę, żeby zagrzać Cię do walki :D.

      Ps. 2. Usuń ten wcześniejszy komentarz, proszę. Pomimo tego, że nic nie piłam, wyszło mi zgoła co innego niż planowałam :D. Z góry dziękuję!

      Usuń
    4. No to świetnie! Trzymam za słowo słońce :D. Ja też pracuję nad Gratsu, na NS nie mam na razie Wena xD. Czeeeeekam z utęsknieniem.... xD Ja mam przedostatni rozdział prawie napisany, brakuje mi bodajże jednej sceny xD

      Usuń
    5. Z Gratsu oglądam ostatnio masę filmików i szukałam artów, a niektóre były takie śliczne, że o matko! A tak w ogóle miało być Gatsu, a nie Gratsu, bo kolega zamawiał GajeelxNatsu... Jak zwykle się przejęzyczyłam. Przepraszam! Na koniec przesyłam Ci masy weny i mocno ściskam!

      Twoja R ♥.

      Usuń
  12. Witam,
    autorko, proszę Cię wróć tutaj, opowiadania mi się spodobały, a teraz planuję zacząć czytać od początku...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  13. Hejka,
    kochana no ja tak informacyjnie,  bo jednak troszkę czasu już upłynęło, a tu ani widu ani słychu...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń